fbpx
Sposoby na naukę języka niemieckiego na emigracji

Sposoby na naukę języka niemieckiego na emigracji

Pewnie wielu z Was przyjechało do Niemiec bez znajomości języka, ja również… Na początku bez niemieckiego jest raczej ciężko i trudno to wszystko ogarnąć… Wcześniej pisałam już o kursie integracyjnym języka niemieckiego, który serdecznie polecam i o który warto się postarać! Dzisiaj pokażę Wam moje sposoby na naukę języka niemieckiego, które wykształciłam sobie podczas mieszkania tutaj.

Moje, subiektywne sposoby na naukę języka niemieckiego

Na początek, by mieć czyste sumienie muszę powiedzieć – nie jestem germanistą, pedagogiem ani żadnym trenerem języka niemieckiego. Ja po prostu wyjechałam za granicę i zaczęłam tutaj naukę od podstaw. Z czasem wykształciłam sobie swoje sposoby na naukę języka niemieckiego, żeby nie zwariować i uczyć się po prostu w przyjemny i naturalny sposób. Ja nie jestem osobą, która siada z kartką słówek i uczy się ich na pamięć! Na mnie to kompletnie nie działa. Ja muszę się oszukiwać i szukać metod, które pozwolą mi w jakiś sposób chłonąć nowe słownictwo… Taki ciężki przypadek! Wiem, że było by idealnie uczyć się chociażby kilku słówek dziennie, więc jeżeli to potrafisz to gratuluję i zazdro! 🙂

Oglądam filmy i seriale po niemiecku

Po prostu oglądam wszystko co się da w języku niemieckim! Macie do tego idealną platformę jaką jest YouTube oraz wiele innych miejsc w Internecie – mnie przekonał Netflix. Założyłam sobie konto na tym portalu właśnie po to, aby oglądać filmy i seriale, w sumie głównie seriale, w języku niemieckim. Wiem, że niemiecki dubbing mega wkurza, ale idzie się do tego przyzwyczaić i już po pierwszym sezonie jakiegoś serialu jest do zniesienia. 😉

Na początku oglądałam dość łatwe produkcje z napisami, niekiedy bajki dla dzieci lub filmy animowane. Po pewnym czasie wyłączyłam napisy i oglądałam tylko z lektorem. Najfajniejsze jest to, że na Netflixie można znaleźć coś dla siebie i oglądać filmy z różnych kategorii, co w sposób naturalny wzbogaca nasze słownictwo. Jeżeli interesują Was konkretne seriale i filmy, które oglądam to dajcie znać, chętnie się z Wami podzielę.

Zdjęcie Netflixa
Screen z Netflixa

Czytam po niemiecku

Zaczęłam od gazet – krótkie artykuły, niekiedy reklamy i opisy produktów. W Berlinie, jak w każdym innym niemieckim mieście, jest rozdawanych mnóstwo darmowych gazet. Jeżeli akurat nie w Waszej okolicy, to zdradzę Wam sekret. Idźcie do kawiarni obok Was – na pewno są tam dostępne gazety do czytania – nie dość, że możecie poczytać trochę przy pysznej kawie, to dodatkowo pamiętajcie, że właściciele takich lokali na koniec dnia lub tygodnia wyrzucają nieaktualne dzienniki i magazyny. Wystarczy przyjść na początku tygodnia lub wieczorem przed zamknięciem i zapytać czy można wziąć sobie starą gazetę do domu – gwarantuje, że nie będzie problemu.

Drugim sposobem na czytanie w języku niemieckim są biblioteki. W Berlinie wystarczy wyrobić sobie kartę do biblioteki, która jest ważna w każdej wypożyczalni na terenie miasta i korzystać! Taka karta to koszt zaledwie 10 euro rocznie, więc naprawdę oferta nie z tej ziemi! W bibliotekach oprócz “normalnych” książek jest mnóstwo propozycji dla osób uczących się dopiero języka niemieckiego lub  dla dzieci.

https://migrantka.com/2019/03/27/biblioteki-w-berlinie/

Słucham podcastów do nauki niemieckiego

Jeżeli chodzi o słuchanie to preferuję podcasty. Podcastów słucham zawsze w drodze do pracy lub po prostu jak gdzieś jadę. Słuchowisk jest ogrom – od audycji na interesujące Was tematy aż po podcasty stworzone specjalnie dla osób uczących się języka niemieckiego. Wystarczy pobrać na telefon aplikację do podcastów i korzystać! Jak chcesz to zobacz, jakie są moje ulubione podcasty do nauki języka niemieckiego!

https://migrantka.com/2020/01/30/moje-ulubione-podcasty-do-nauki-jezyka-niemieckiego/

Gadam, gdy tylko mogę

Mówicie po niemiecku! Nawet niepoprawnie, nawet powoli i z jąkaniem się, ale mówicie! Mi wiele czasu zajęło zanim zaczęłam mówić, a zupełnie niepotrzebnie! Rozmawiajcie z kimkolwiek – w pracy, jak odprowadzacie dzieci do przedszkola, w sklepie, na klatce schodowej czy na placu zabaw. Jeżeli chodzicie na kurs języka to “zakumplujcie” się z inną osobą uczącą się niemieckiego.

Rozmawiajcie! Co z tego, że z błędami? Ja często mówię także sama do siebie… wiem, że to może nie jest do końca normalne, ale kogo to obchodzi?! Mówię do siebie, mówię do kota, ale mówię po niemiecku albo chociaż czytam na głos!

Żyję w kraju języka niemieckiego!

Żyjemy za granicą, mieszkamy tutaj, spędzamy tu wolny czas, więc, aby uczyć się języka niemieckiego należy żyć po prostu aktywnie! Naprawdę jesteśmy w idealnej sytuacji, aby nauczyć się niemieckiego – mieszkamy w kraju, w którym jest on językiem ojczystym

Zapiszcie się na siłownię lub na jakiś interesujący kurs w okolicy, wychodźcie na miasto, bierzcie udział w imprezach i wydarzeniach. Tam wszędzie słychać niemiecki i łatwo się wtedy z nim wówczas oswoić. Załatwiajcie wszystko samodzielnie – jak przychodzą do Was listy to nawet za pomocą słownika, ale tłumaczcie sobie powoli sami, starajcie się sami chodzić do urzędów, wypełniać wnioski, wysyłać maile, a nawet dzwonić na infolinię i pytać.

https://migrantka.com/2019/01/30/kurs-integracyjny-co-to-takiego/


Moje ulubione podcasty do nauki języka niemieckiego

Moje ulubione podcasty do nauki języka niemieckiego

Słuchacie podcastów? Ja jestem ogromną fanką tego typu przekazu! Słucham codziennie, znam wieeeeeele podcastów, także po polsku, o interesujących mnie tematach, ale wśród moich audycji znajdują się również te adresowane do osób uczących się języka niemieckiego. I właśnie o tym dzisiaj, zobacz moje podcasty do nauki języka niemieckiego!

Tytułem wstępu – moja przygoda z niemieckim

Jestem zwykłą dziewczyną, która wyjechała za granicę “na chwilę”, w pogoni za przygodą, by zobaczyć jak to będzie! Nie skończyłam germanistyki, nie znam dziesięciu języków, co więcej mój angielski kuleje na maksa! Nigdy nie planowałam życia za granicą i przez to kompletnie się do tego nie przygotowywałam. Krótko mówiąc – nie jestem żadnym specjalistą od języków, od nauki, a tym bardziej od życia za granicą. Nie jestem jeszcze całkowicie ogarnięta na emigracji, ja dopiero walczę o siebie i o lepszą przyszłość.

Jestem taka jak większość z Was! Uściślając – jestem w Niemczech od 5 lat, a naukę języka zaczęłam po roku pobytu tutaj. Mój niemiecki nie jest tragiczny, ale nieustannie wymaga polepszania, dlatego w miarę możliwości bombarduję się tym językiem z każdej strony. Wyjechałam z Polski bez znajomości języka niemieckiego (nie liczę tego czegoś co nazywano “lekcjami” w polskim gimnazjum). Kiedy padła decyzja, że zostanę w Niemczech na dłużej, rozpoczęłam walkę z niemieckim! 

Podcasty?! Co to takiego? 

Jeżeli ktoś nigdy nie spotkał się z czymś takim jak podcast i teraz łapie się za głowę i zastanawia się co to w ogóle jest, to pierwsze moje pytanie – jak Ty żyjesz człowieku? 🙂 A teraz wyjaśnienie – podcast to rodzaj audycji, słuchowiska. Mogą to być wywiady, rozmowy z ciekawymi ludźmi, monologi czy krótkie “wykłady” na jakiś temat. Jak zwał tak zwał. Teraz zamiast audycja czy słuchowisko, nazywa się to po prostu modnie podcast i tyle, trzeba przywyknąć.

Dzisiaj na rynku podcastów można znaleźć dużo interesujących nagrań na tematy przeróżne – od finansów, przez biznes, aż do naukę języka obcego właśnie – mam oczywiście także swoich polskich ulubieńców, ale dzisiaj nie o tym! Dzisiaj pokaże Wam moje ulubione podcasty do nauki języka niemieckiego. 🙂 

Moje najulubieńsze podcasty do nauki języka niemieckiego

Zacznę oczywiście od wyjaśnienia, że są to podcasty, które ja lubię, a Ty wcale nie musisz ich pokochać. Możesz potem ewentualnie napisać w komentarzu, które Ty lubisz i co polecasz do nauki niemieckiego. Jeszcze tylko kwestia techniczna – ja słucham podcastów na telefonie, jest to kompletnie darmowe, ja nie płacę ani centa. Wystarczy pobrać aplikację do podcastów, moja nazywa się Podcast Addict lub skorzystać z Spotify, jeżeli masz tam konto.

Wspomnę tylko, że ja mam Samsunga, czyli coś z systemem Android. Nie mam do czynienia z iPhone’ami, więc kompletnie nie wiem jak to wygląda na tych telefonach. Wiem na pewno, że na iPhone’ach też jest jakaś aplikacja to słuchania tego typu audycji. Tam podobno rozgrywa się całe “podcast’owe” życie! Oczywiście, jeżeli nie masz telefonu (jeśli ktoś taki w ogóle istnieje to pozdrawiam) i nie możesz pobrać sobie aplikacji do słuchania, to podcasty są również dostępne na YouTubie lub na stronach internetowych podanych niżej audycji.

UWAGA! WAŻNE INFO! – podcasty można pobrać/naładować w aplikacji i następnie odsłuchiwać w trybie offline (bez użycia Internetu!) lub słuchać jak radio, czyli online. Nie ma już co przedłużać – zacznę od najulubieńszego! 🙂

Slow German (mit Annik Rubens)

Podcasty do nauki niemieckiego: Slow German (mit Annik Rubens)
Źrodło: slowgerman.com/

Slow German” to pierwsze podcasty, których słuchałam, aby polepszyć mój niemiecki. Na początku na YouTubie, a potem odkryłam genialną aplikację, o której pisałam powyżej. Są to audycje na ciekawe tematy, bardzo dla mnie interesujące, czyli o historii Niemiec, o niemieckich obyczajach i świętach, o codzienności w Niemczech, o wpływowych osobach, o typowych zachowaniach Niemców itp.

Pani, która mówi w podcaście, czyli Annik Rubens, ma bardzo dobrą dykcję przez co mówi bardzo wyraźnie i powoli, ale nie za wolno. Mam nadzieję, że wiecie, o co chodzi 🙂 – i dlatego bardzo łatwo przyswaja się te audycje. Podcasty są tworzone z myślą dla osób zaawansowanych, średnio zaawansowanych, ale również dla kompletnych początkujących i te są mówione częściowo po angielsku i oznaczone w tytule jako “Absolute Beginner”.

Sprachbar (DW)

Podcasty do nauki niemieckiego: Sprachbar.
Źródło: www.dw.com/de/deutsch-lernen/s-2055

Kolejną audycją, którą na maksa polecam jest “Sprachbar”. Jest ona tworzona przez Deutsche Welle, czyli niemieckie radio z siedzibą chociażby w Berlinie, które tworzy audycje w 30 językach! Jest to audycja moim zdaniem dla osób już bardziej zaawansowanych, ponieważ jest już nieco trudniejsza i szybsza. Podcasty “Sprachbar” opowiadają o jakimś zjawisku lub jakimś związku frazeologicznym, potocznych zwrotach językowych czy zbitkach wyrazowych.

Podcasty traktują czasami także o wyrazach, które podobnie się wymawia, ale inaczej się je pisze i naturalnie mają inne znaczenie. Jedno nagranie trwa zazwyczaj około 5 minut i co najważniejsze w ciekawy i zabawny sposób opowiada oraz tłumaczy znaczenie danego tematu. Te podcasty prowadzą za każdym razem inne osoby, co również uważam za fajne, bo wówczas nie przyzwyczajamy się do jednej wymowy i stylu mówienia. Mega polecam! 

Deutsch lernen durch Hören

Źródło: https://www.einfachdeutschlernen.com/gallerie

Podcast na tematy ogólne, społeczne, z dużą liczbą naturalnych dialogów odgrywanych w różnych codziennych sytuacjach. Ten podcast poznałam dzięki ich działalności na Instagramie i ich konto w tym serwisie również serdecznie polecam. Uważam, że jest to podcast dla poziomu średnio zaawansowanego, dialogi nie są zbyt skomplikowane, lektorzy mówią wyraźnie i zrozumiale. Chcesz poznać także instagramowe konta do nauki języka niemieckiego? Koniecznie klikaj poniżej!

Top-Thema (DW)

Podcasty do nauki niemieckiego: Top-Thema
Źródło: www.dw.com/de/deutsch-lernen/s-2055

Dodatkowo słucham podcastu “Top-Thema”, który podejmuje kontrowersyjne tematy społeczne lub po prostu mówi o czymś na czasie, ciekawym i niespotykanym. Są to proste audycje, czytane dość powoli i wyraźnie. Polecam… myślę, że nawet osobom średnio zaawansowanym, może na poziom B1 czy B2.

Podcasty te są ciekawe i łatwe do zrozumienia. Co najważniejsze są bardzo interesujące i przez różnorodność tematyki każdy znajdzie coś dla siebie. Dzięki zaczepieniu na aktualnych tematach jest się na bieżąco z codziennym słownictwem.

Wort der Woche (DW)

Podcasty do nauki niemieckiego: Wort der Woche.
Źródło: www.dw.com/de/deutsch-lernen/s-2055

Następną audycją, którą na maksa polecam jest “Wort der Woche” i jest to również twór  od Deutsche Welle. Jak sama nazwa mówi są to cotygodniowe audycje, które opowiadają o jakimś słowie, dzięki czemu można je łatwo zapamiętać. Moim zdaniem są to audycje dla średnio zaawansowanych, chyba nieco łatwiejsze niż podcast “Sprachbar”.

Oczywiście w tych podcastach nie ma jakiś prostych i znanych słówek, tylko łatwym językiem tłumaczone są bardziej trudne i złożone słowa. Co najważniejsze podcasty są mega zabawne, trwają około 2 minut, więc SERIO każdy znajdzie na nie czas raz w tygodniu. 

Alltagsdeutsch (DW)

Podcast do nauki niemieckiego: Alltagsdeutsch.
Źródło: www.dw.com/de/deutsch-lernen/s-2055

I kolejna audycja od Deutsche Welle, ale naprawdę tylko przez to, że robią to dobrze na maksa! “Alltagsdeutsch” jest to podcast, podczas którego wypowiadają się po prostu “zwykli” Niemcy. Te audycje są dość trudne i przez to, że niekiedy cytowane są wypowiedzi “normalnych” ludzi, dość niewyraźne. No, ale cóż taki jest język, nie zawsze na ulicy spotkamy pięknie mówiącego lektora.

Te audycje są już nieco dłuższe, bo mają około 10 minut i opisywane są w nich jakieś zjawiska, problemy czy inne tematy z różnych perspektyw. Są moim zdaniem nieco bardziej dziennikarskie, już nie takie na luzie i wesołe, tylko po prostu opisują dany temat, niekiedy robi to lektor, a niekiedy są to wywiady.

Ten podcast nie dość, że opisuje codzienność w Niemczech, to pokazuje także potoczny język niemiecki dzięki wtrącanym wypowiedziom. Jednakże uważam, że to jest podcast dla osób bardziej zaawansowanych, co nie znaczy, że ktoś kto nawet nie wszystko rozumie nie może sobie go słuchać! Ja słucham, czasami odpływam, ale staram się mimo wszystko koncentrować. 😛

Langsam gesprochene Nachrichten (DW)

Deutsche Welle, Langsam gesprochene Nachrichten.
Źródło: www.dw.com/de/deutsch-lernen/s-2055

I ostatni podcast, który Wam polecę z bólem serca, to po prostu powoli czytane wiadomości “Langsam gesprochene Nachrichten”.  Są to około 7-minutowe nagrania wiadomości z każdego dnia. Dlaczego z bólem serca? Już tłumaczę – ja lubię politykę i codziennie oglądam i czytam wiadomości, ale … po polsku!

A te audycje są dla mnie jak krew z nosa, dlatego przyznaje, że nie słucham ich często, ale czasami próbuję się zmusić. Dlaczego? Ano dlatego, że w wiadomościach używa się form gramatycznych, których Niemcy nie używają potocznie aż tak dużo, a wypada je znać. Chociażby cytowanie innych osób, przetaczanie czyjejś wypowiedzi, strona bierna, druga forma przeszła czasowników itd. itp. Tak, ja też nad tym płaczę, no ale czasami zaciskam zęby i lecę. 😛

Nie znam się, to się wypowiem!

I na koniec ciocia dobra rada, czyli doradzę, mimo tego, że nie jestem specjalistą. Ja słucham podcastów w drodze do pracy, do domu, jak jadę rowerem, jak gotuję, jak sprzątam i jak już nic innego nie ma do roboty! Podsumowując – ja słucham podcastów w tak zwanym międzyczasie, przy okazji, jak coś robię co nie wymaga ode mnie jakiejś mega koncentracji.

Podczas jazdy metrem (tzw. “ubahnem”) włącz sobie podcasty na słuchawkach i korzystaj z wolnego czasu i tak nie masz w tym czasie nic innego do roboty. Nigdy nie zmuszam się do siedzenia na sofie i słuchania w skupieniu podcastów! Nie!!! Wtedy już dawno bym oszalała i po pierwszym podcaście usunęła tę aplikację! Te podcasty, które Wam polecam są serio zabawne i wesołe lub po prostu ciekawe. Gdy włączam je na słuchawkach i jadę w tym czasie rowerem lub jestem na siłowni to naprawdę nic mi się nie stanie, a przy okazji chłonę niemiecki niczym gąbka!

A jakie są Twoje ulubione podcasty do nauki języka niemieckiego?

I standardowo – napisz w komentarzu jakie Ty podcasty do nauki języka niemieckiego polecasz! Ja również chętnie się zainspiruję Twoimi poleceniami! 🙂 A jak klikniesz w tak pogrubione tytuły w tym wpisie to otworzą Ci się strony z podanymi podcastami, tam również dostępne są transkrypty podcastów i dodatkowe ćwiczenia gramatyczne dla “nadaktywnych”! 🙂  


.
Czy emigracja się opłaca, czyli miliony monet i manna z nieba?!

Czy emigracja się opłaca, czyli miliony monet i manna z nieba?!

Wiele z Was zachodzi w głowę czy emigracja się opłaca, przecież tyle słyszy się o zarobkach i o bogactwie z zagranicy. My, emigranci to mamy dobrze! Dużo kasy, zero problemów, daleko od polskiej, szarej rzeczywistości. My to mamy takie lekkie życie… Po prostu – miliony monet i manna z nieba. Czego chcieć więcej?!? Ale czy emigracja się opłaca, tak naprawdę?

Opinie znajomych i rodziny na temat tego, czy emigracja się opłaca

Czy tylko ja spotykam się z takimi opiniami znajomych i rodziny z Polski? Naszym Rodakom, żyjącym w kraju, wydaje się, że życie za granicami jest kolorowe i zawsze usłane różami. Przy rodzinnym obiedzie podczas świąt często padają komentarze typu: “Ty to masz dobrze, w euro zarabiasz.”. Pytania podstarzałych wujków “A ile Ty tego euro tam masz, co?”. Oczekiwania znajomych: “No co Ty?! Nie pojedziesz/Nie kupisz?! Przecież Cię stać!!!”. Wiadomo, że my, emigranci mamy miliony monet i możemy wszystko.

Czy emigracja się opłaca, czyli mity finansowe dotyczące emigracji

Uważam, że w opinii publicznej jest szereg mitów finansowych związanych z emigracją, które są krzywdzące dla osób decydujących się na takie życie. Przez to wywoływane są w naszych głowach presje i naciski, że coś trzeba. Niekiedy przez to ludzie poświęcają się wręcz całodobowo pracy właśnie po to, aby nadążyć za obrazem bogatego emigranta. Przecież trzeba mieć euro, no nie? Trzeba się pokazać na świętach w kraju – nowe buty, kurtka, najlepiej nowe auto. Byleby tylko wstydu rodzinie nie przynieść i żeby sąsiedzi widzieli!

Problemy finansowe na emigracji

Nikt z osób żyjących w Polsce nie rozumie, że za granicą też można mieć problemy finansowe, że czasami trzeba żyć oszczędnie, że ciężko jest znaleźć mieszkanie, że nie na wszystko można sobie pozwolić… Tak właśnie! Czasami w Niemczech też ludzie żyją od przysłowiowego pierwszego do pierwszego.

#Nieznajomość prawa szkodzi

Niekiedy nasi Rodacy popadają w problemy finansowe wynikające z nieznajomości niemieckiego prawa. Nie wiedzą, że trzeba płacić obowiązkowy abonament za media, że należy mieć ubezpieczenie zdrowotne oraz że jeżdżenie komunikacją miejską bez biletu to wcale nie jest taki dobry pomysł. Nieraz ludzie myślą, że nieznajomość języka niemieckiego tłumaczy ich błędy i unikną kary. Niestety… nikogo to tutaj nie obchodzi.

#Niemożność podjęcia pracy

Kolejną sytuacją, która może generować problemy finansowe jest niemożność podjęcia pracy. Tak wiem, że wielu Rodaków siedzi na tzw. socjalu na własne życzenie, ale nie wykluczajmy tych, którzy faktycznie nie mogą pracować. Niektóre kobiety w ciąży, osoby chore i niedołężne. Trzeba pamiętać o tym, że wielu naszych Rodaków pracuje przy pracach fizycznych, ponieważ nie znają języka lub mają tylko takie kwalifikacje. Wówczas, gdy nadchodzą jakiekolwiek problemy zdrowotne – dolegliwości kręgosłupa lub inne – takie osoby nie są w stanie wykonywać swojego zawodu. Znam kilka takich przypadków.

I pal sześć, jeżeli pracowali na umowy o pracę i są ubezpieczeni – wtedy zajmie się nimi Urząd Pracy i udzieli pomocy. Jednak co z osobami, które mają własne jednoosobowe firmy? Już nie wspomnę, że wielu pracuje na czarno… I co nadal się zastanawiasz, czy emigracja się opłaca?

Inny pomysł na emigrację

Następną grupą osób, która może mieć mniej euro na koncie są osoby, które zamiast pracować od świtu do nocy wybierają inną drogę. Zapytacie jaką? Drogę nauki i samodoskonalenia. Wolą poświęcić trochę czasu i nauczyć się języka niemieckiego, wyuczyć się zawodu lub w inny sposób rozbudować swoje kwalifikacje, niż zarabiać i odkładać na kupkę. Takie osoby nie będą miały czasu na pracę od świtu do nocy. Będą żyły skromnie i pracowały na pół etatu, by dalej się kształcić i doskonalić. Takie osoby również poświęcą dwa lub trzy lata i będą robiły np. Ausbildung, czyli szkołę zawodową, by nauczyć się zawodu i później zacząć pracę na lepszych warunkach.

Sama jestem w tej grupie osób. Na początku zachłysnęłam się pracą i pracowałam bardzo dużo. Jednak na szczęście się opamiętałam i zaczęłam naukę niemieckiego oraz uznałam moje dyplomy ze studiów. Wszystko po to, by normalnie żyć. Ja wolę zarabiać mniej i żyć skromnie, bo wiem, że to doprowadzi mnie kiedyś do czegoś lepszego. Wolę poświęcić teraz czas na kształcenie i doskonalenie moich umiejętności, by dopasować się do niemieckiego rynku pracy i mieć lepszą przyszłość.

Czy emigracja się opłaca? No, a jak?!

Mieszkasz za granicą i Cię nie stać? To co Ty robisz z kasą??? Jeżeli Cię nie stać na coś, mimo że zarabiasz w euro, to na pewno źle dysponujesz pieniędzmi. Przecież my, emigranci nie możemy robić nic innego oprócz odkładania pieniędzy do skarpety. Z pewnością wyjechaliśmy po to, żeby zarabiać i oczywiście oszczędzać! Naturalnie ciągle i nieustannie oszczędzamy, żeby budować w Polsce dom albo otworzyć później w Polsce jakiś biznes lub żyć jak król/królowa, gdy wracamy na ojczystą ziemię.

Otóż, nie! To, że żyjemy za granicą nie zwalnia nas z przyjemności korzystania z życia. Nasze zarobki, jak każdy normalny człowiek, wydajemy po prostu na życie! Chodzimy do kina, na koncerty, wyjeżdżamy na wakacje, a i życie w Niemczech nie należy do tanich. Nie musimy każdego centa odkładać. I jeżeli ktoś tutaj zarabia trochę powyżej minimalnej krajowej to nie odłoży milionów! Czy emigracja się opłaca? Może będzie go stać na więcej niż ludzi w Polsce na tym samym poziomie, ale mieszkania to on/ona za to nie kupi. Dodatkowo, jeżeli jest się singlem i ma się jedną wypłatę na utrzymanie gospodarstwa domowego, to tym bardziej nie jest tak łatwo.

Model emigracji się zmienia

Należy dodatkowo pamiętać, że kiedyś ludzie wyjeżdżali, by zarabiać i utrzymywać rodziny w Polsce. Budować tam domy, wspierać swoich bliskich. Często małżeństwa żyły na odległość właśnie po to, by zapewnić lepszą przyszłość swoim dzieciom. To był zupełnie inny model emigracji – emigracji zarobkowej. Ojcowie pracowali w pocie czoła, by zarobić na luksusowe życie dzieci i żon w Polsce. Niech dzisiaj zapytają się tych dzieci, czy było warto…

Obecnie emigracja wygląda nieco inaczej. Ludzie wyjeżdżają po to, by po prostu żyć w innym kraju. Coś im się nie podoba w Polsce, chcą spróbować życia gdzie indziej, są młodzi i nic ich w kraju nie trzyma. Sama jestem w takiej grupie. I my chcemy normalnie żyć. Ja nie chce pracować fizycznie od świtu do nocy, by mieć miliony monet pod poduszką. Nie chce. Ja chce normalnie żyć, pracować, mieć czas wolny i korzystać z niego jak najlepiej. I chce żyć tutaj na 100 procent, a nie harować od poniedziałku od piątku, po to by na weekend jechać do Polski.

Czy za granicą jest lepsze życie?

Lepsze życie jest tam, gdzie sobie je lepiej zagospodarujesz. Znam wiele osób szczęśliwych w Polsce, nieszczęśliwych w Niemczech i na odwrót. Znam w Polsce osoby zarabiające fajne pieniądze i ludzi w Niemczech z debetem na koncie. Wszystko zależy od nas. Od naszych priorytetów, wartości, wytrwałości i celów, do których dążymy. W niektórych sytuacjach życie za granicą wydaje się łatwe, ale nigdy tak nie jest. Tak samo życie w naszej ojczyźnie nie jest łatwe. Mamy różne problemy, z innymi sprawami mamy do czynienia i inne sprawy zajmują nasze głowy. I może przez to już nigdy nie zrozumiemy się z tymi, którzy zostali w Polsce?

Życie jest takie, na jakie sobie pracujemy naszymi wyborami. Nikt nie zabrania wyjazdów za granicę, do jakiego tylko chce się kraju. Nikt również nie trzyma tutaj na siłę tych niezadowolonych. Mamy wolność wyboru! I niech nam nikt nie wkłada w głowy stereotypów o emigracji, bo my żyjący tutaj wiemy najlepiej jak wygląda rzeczywistość. I nie dajmy złapać się w syndrom emigranta bogacza, któremu manna leci z nieba i wszystko dostaje za darmo. Na wszystko ciężko pracujemy i ci żyjący w Polsce i my tutaj w Niemczech.

A czy emigracja się opłaca? Odpowiedzcie sobie teraz sami. 🙂




Moje początki życia w Niemczech, czyli złe dobrego początki

Moje początki życia w Niemczech, czyli złe dobrego początki

Hackerbrücke – dworzec autobusowy w Monachium. To tutaj wylądowałam, wyjeżdżając za granicę. Wysiadłam z owianego legendami autobusu „Sindbad”, który – oprócz mnie – przywiózł masę innych Polaków na emigrację. Skąd taki tytuł „Początki życia w Niemczech, czyli złe dobrego początki”? Za moment się dowiesz…

Kompletnie nieznany świat

Trafiłam do świata, w którym wszystko było dla mnie nowe. Poruszanie się po dużym, obcym mieście, „dogadywanie się” w innym języku, a nawet płacenie inną walutą w sklepach było dla mnie nie lada wyzwaniem. Wcześniej za granicę pojechałam jedynie na kilka wycieczek szkolnych, podczas których nigdy nie byłam sama i nie musiałam podejmować żadnych decyzji. Nigdy sama, nigdy na długo. 

Oddać swój los w czyjeś ręce

Ale wracając do początku – z dworca odebrał nas “znajomy”, przecież nie pojechałam tam tak zupełnie w ciemno. Jednak, jak dzisiaj o tym myślę, to zdaję sobie sprawę, jak bezmyślny był to krok. No, ale cóż – było, minęło.

Cały wyjazd był zaaranżowany przez mojego partnera, który miał wspomnianego znajomego w Monachium. Pokój, mieszkanie, praca – wszystko miało być załatwione, mieliśmy po prostu szybko się odnaleźć w mieście, a reszta miała być ogarnięta i względnie przyjemna. Okazało się, że nie ma nic! Pokój, podobno przeznaczony dla nas, była zajęty, a w mieszkaniu nie wszyscy lokatorzy ucieszyli się z naszego przyjazdu – krótko mówiąc.

Możecie mi wierzyć, że początki życia w Niemczech do najprzyjemniejszych nie należały. Brakowało pokoju, łóżka, kąta, czegokolwiek, a inni mieszkańcy nie godzili się na nowych współlokatorów. Generalnie – oni nas tam nie chcieli i my nie chcieliśmy tam być. Lecz za dużo opcji nie mieliśmy. Pomysł na początek był taki – przemęczymy się, zaczniemy pracę, a potem szybko znajdziemy mieszkanie. I problem z głowy. Tylko ten, kto mieszka w Niemczech – Berlinie, Monachium lub w innym większym mieście – zrozumie ten żart i ironię sytuacji. Dla innych napiszę, że znaleźć mieszkanie w Niemczech to wyzwanie niczym udział w Olimpiadzie. 🙂

Polak Polakowi wilkiem?!

Może zapytasz: Dlaczego inni lokatorzy mieli z nami problem? A może to my jesteśmy nie do końca normalni? Wiadomo jesteśmy dziwni, jak wszyscy, czyli obiektywnie mówiąc raczej zwyczajni. 🙂 Tutaj problem był nieco inny. Za ścianą mieliśmy wówczas ludzi uzależnionych od alkoholu i narkotyków, robiących weekendowe imprezo-awantury. Dodatkowo, o zgrozo, nie dbali o higienę i szczerze mówiąc, po prostu się ich bałam. Oczywiście ich niechęć do nas zaczęła się od tego, że nie chcieliśmy płacić im haraczu – opłaty za możliwość pobytu w tym mieszkaniu. Historia ta ma jeszcze milion innych wątków, ale to tematy nie na dzisiaj.

Ten koszmar trwał pół roku

Suma summarum – pierwsze trzy miesiące na emigracji spędziłam na materacu u znajomego, w czteroosobowym pokoju, czując się intruzem, idąc nawet siku. Pierwsze pól roku – my osoby niepalące – spędziliśmy w mieszkaniu, w którym wszyscy palili gdzie popadnie. Pety i popiół walały się wszędzie, a „fajkami” śmierdziało już przed wejściem na klatkę schodową. OBRZYDLISTWO!

Uświadomiłam sobie, że albo musimy wrócić do Polski albo zacząć walczyć. I tak rozpoczęła się moja wojna o fajne życie na emigracji, walka o poszukiwanie własnego kąta oraz walka z samą sobą, własnymi słabościami i… językiem niemieckim.


Posłuchaj odcinka podcastu o mojej nauce języka niemieckiego:


Złe dobrego początki

Mieszkam w Niemczech od 2013 roku. Bardzo polubiłam ten kraj, nauczyłam się nawet tego strasznego języka niemieckiego i widzę tutaj swoją przyszłość. Jednak początki życia w Niemczech nie były łatwe, można nawet powiedzieć, że cholernie trudne. Dlaczego? Bo nieprzemyślane, bo zbyt spontaniczne, bo nieświadome. Zdaję sobie sprawę, że inni mieli gorzej, ale dla mnie to była moja osobista tragedia i moje osobiste przeżycia, które zostaną ze mną na długo. 

Gdy dzisiaj o tym wszystkim myślę, to tak naprawdę nie wierzę, że to faktycznie się wydarzyło. Wiele faktów wyleciało mi już z głowy, a te niemiłe wspomnienia wyparłam. Dlatego stworzyłam mój blog i chcę dzielić się moimi historiami, bo emigracja nie zawsze jest prosta. Jeżeli nie masz tutaj nikogo, jesteś sama i trafisz na tych złych Polaków – bo wierzę w to, że Ci fajni rodacy również tutaj są – to możesz poważnie się zrazić. Wówczas trzeba wierzyć w siebie i w moc innych ludzi. Dzisiaj już wiem, że po prostu źle trafiłam, spotkałam złych ludzi, miałam pecha. Ale wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, prawda? 🙂 

Korekta: Anna Jakubowska

Patrzymy na świat przez biało-czerwone okulary!

Patrzymy na świat przez biało-czerwone okulary!

Ludzie rodzą się w okularach – kiedyś, dzisiaj i pojutrze. Każde niemowlę, które przychodzi na świat ma dwie nogi, dwie ręce, dwoje oczu, jedne usta i nos. Nos każdego bobasa wieńczą okulary przeciwsłoneczne z niebieskim kolorem soczewek. Okulary to zwykła część ludzkiego ciała, więc dla nikogo nie są dziwne – wszyscy je mają, każdy taki sam kolor. Jest to typowy element twarzy, identyczny jak brwi czy usta. Wyobraziliście już sobie ten świat? 

Świat, który widzisz jest niebieski    

Świat, który widzi Twój sąsiad, Twoja mama, tata i brat jest również niebieski. Wszyscy macie okulary z takim samym kolorem soczewki. A teraz przyjrzyj się swoim okularom – są niebieskie. To co sprawia, że szkła są w takich, a nie innych barwach, to wartości, postawy, idee i przekonania, których nabyła Polska w czasie swojego istnienia. Ogień bitew, krew poległych w wojnach, ideały, kultura zabarwiły je na niebiesko. To co działo się wieki temu, to co dzieje się dzisiaj i to co przyniesie przyszłość ciągle barwi naszą rzeczywistość. Te okulary to po prostu “polskość”, przez którą codziennie oglądamy otaczający nas świat.    

Jednak tysiące kilometrów stąd…  

…w Japonii, rodzą się dzieci, które mają dwie nogi, dwie ręce, dwoje oczu, jedne usta i nos. A nos każdego bobasa wieńczą okulary przeciwsłoneczne z żółtym kolorem soczewek. Nikogo to nie dziwi, ponieważ wszyscy dokoła również urodzili się w żółtych okularach. Każda osoba je ma, są od zawsze częścią ludzkiego ciała. Wszystko co Japończyk widzi jest zabarwione na żółto, a wszystko czego doświadcza filtrowane jest przez kolor żółty. A kolor ten to nic innego jak kultura, doświadczenie, obyczajowość i wychowanie. To co działo się wieki temu, to co dzieje się dzisiaj i to co przyniesie przyszłość ciągle barwi japońską rzeczywistość.  

Sprytny podróżnik będzie wiedział, co kupić przed wycieczką.     

Jeżeli ktoś z nas będzie chciał podróżować do Japonii z pewnością kupi sobie japońskie okulary przeciwsłoneczne, aby jak najlepiej poznać ten kraj. Przyjeżdżając do Japonii założy żółte okulary i będzie oglądał ten kraj tak samo jak widzą go Japończycy. Turysta przez miesiąc uczy się Japonii i obserwuje ją przez żółte okulary, pozna jej wartości, kulturę i wierzenia. A po powrocie do kraju powie, że jest ekspertem od spraw japońskich, powie, że poznał kulturę Japonii i wszystko już wie na temat tego kraju.  

Podróżnik twierdzi, że kultura Japonii jest zielona.  

Dlaczego? Jak to? Przecież od zawsze wiadomo, że Japonia jest żółta. Turysta kupił japońskie okulary przeciwsłoneczne, by oglądać ten kraj z perspektywy tubylcy. Jadnak podróżnik zapomniał o jednej bardzo ważnej sprawie, zapomniał zdjąć swoich okularów, nie usunął filtra “polskości”. Wszystkiego czego się nauczył i czego doświadczył w Japonii pomimo, że założył żółte okulary, zinterpretował przez pryzmat swojej kultury. Nie widział świata na żółto, lecz na zielono, ponieważ japoński żółty zmieszał mu się z polskim niebieskim.     

Morał tej historii jest taki…  

…że, aby poznać inną kulturę należy pozbyć się swoich przekonań i postaw oraz otworzyć się na nowe. Tylko, że jest to niemożliwe! Nie da się odciąć od tego co mamy wpojone, tego czego nabyliśmy w procesie dorastania w Polsce, w Ameryce czy w każdym innym zakątku świata. Zawsze będziemy odbierać świat przez pryzmat tego co już wiemy i tego gdzie się urodziliśmy. Jeżeli chcemy zrozumieć inne kultury to starajmy się ich nie oceniać. Żeby je zrozumieć trzeba rozjaśnić kolor niebieski naszych okularów, wówczas żółta kultura Japonii będzie mogła się przedrzeć przez nasze szkła. Im więcej będziemy wiedzieć i im bardziej będziemy świadomi, dlaczego jesteśmy Polakami i co mówi o naszej polskości, tym lepiej będziemy sterowali naszym niebieskim filtrem i wyraźniej widzieli oryginalne odcienie żółtego.

Nasze okulary są biało-czerwone.  

Widzimy świat z perspektywy Polaka i Europejczyka, kobiety albo mężczyzny, bogatego lub biednego. To co widzimy przesiewamy przez sito naszych doświadczeń, oceniamy i przetwarzamy w naszym systemie. Nie da się tego wyzbyć, i nawet głupotą jest wyrzekać się tego! Kraj, w którym się rodzimy, rodzina, w której dorastamy stanowią o naszej całości. I to czy się zgadzamy z kulturą, w której przyszło nam się narodzić czy kategorycznie odcinamy się od niej – to stanowi o nas, jako o ludziach. To właśnie dzięki temu tworzą się nasze opinie na różne tematy – to, że z czymś się zgadzamy i to od czego chcemy uciec. Dzięki temu, że w danym środowisku żyliśmy już wiemy czego chcemy, a czego wolimy unikać.    

I tak samo oceniamy innych – wrzucając ich do lejka własnych doświadczeń.  

Niestety właśnie przez to czasami tych innych nie rozumiemy. Ja też wielu kultur nie rozumiem. Nie wiem dlaczego w jednej kulturze kobiety nie mogą prowadzić samochodu, a w innej nie można swobodnie wydmuchać sobie  nosa. I pewnie nigdy tego nie zrozumiem. A może sztuką jest AKCEPTACJA pomimo braku zrozumienia?