fbpx
5: Czy Polki na emigracji są przedsiębiorcze?

5: Czy Polki na emigracji są przedsiębiorcze?

Jakie są Polki na emigracji? Czy kobiety sobie radzą? Czy jesteśmy przedsiębiorcze? Zapraszam Cię na rozmowę z dr Adrianną Tomczak z bloga “Emigracja po sukces”, która opowie nam historie swojej emigracji, opowie nam, dlaczego w Polsce było jej za ciasno, zdradzi nam kulisy prowadzenia facebookowej grupy “Polski sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek”. Usłyszysz również o planach Ady na przyszłość, o jej marzeniach, o jej aktywności na rzecz niemieckiej Polonii oraz o jej doświadczeniach z kobietami na emigracji. Ada wie najlepiej, co nam w duszy gra!

Listen to “5: Czy Polki na emigracji są przedsiębiorcze? | Rozmowa z dr Adrianną Tomczak” on Spreaker.

Przydatne linki


◼️ Instragram @adrianna_tomczak
◼️ Konto Ady na LinkedIn
◼️ Grupa na Facebooku “Polki sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek”

Wersja do czytania: Czy Polki na emigracji są przedsiębiorcze? | Rozmowa z dr Adrianną Tomczak

Dzisiaj zapraszam Cię na rozmowę z dr Adrianną Tomczak. Ada jest doktorem nauk społecznych, trenerką, specjalistką do mediów społecznościowych, ale również powiedziałabym do online marketingu czy strategii marki. Na co dzień jest emigrantką mieszkającą w Niemczech, mamą, żoną, właścicielką pięknego labradora, którego czasem widzimy na Instastory. Ada zarządza również grupą na Facebooku “Polki sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek“. Założyła bloga “Emigracja po sukces” i zorganizowała kurs online pod tą samą nazwą. Do tej listy dodałabym jeszcze takie słowa jak motywatorka, dobra dusza niemieckiej Polonii, aktywistka polonijna i wiele wiele więcej. Cześć Ada!

Witam bardzo serdecznie! Niezmiernie mi miło usłyszeć tak wiele sympatycznych słów pod moim adresem. Bardzo, bardzo dziękuję za te słowa i za zaproszenie. Bardzo się cieszę.

Chciałam właśnie powiedzieć, że bardzo się cieszę, że udało nam się spotkać. Bardzo dziękuję, że zgodziłaś się na rozmowę i podzielenie się z nami swoją historią i wiedzą. Chciałabyś coś dodać do mojego przedstawienia czy powiedziałam już wszystko?

Myślę, że wszystko, a już szczególnie, że podkreśliłaś fakt, że jest labrador. To jest już najważniejsze.

Historia emigracji Adrianny

Na początku mojego podcastu, chciałabym mieć taką tradycję, że jeżeli rozmawiam z emigrantkami czy emigrantami to będę pytała się, o ich historię migracyjną. Właśnie od tego chciałabym zacząć rozmowę z Tobą. Skąd pomysł na emigrację?

Myślę, że ta idea, pomysł, dojrzewał we mnie bardzo długo. Zawsze czułam się gdzieś, bardziej obywatelką świata, niż Polką. Czasami powtarzam, że mi po prostu w Polsce było trochę za ciasno. Niektórzy wiedzą, że ten świat mnie po prostu wołał! Dlatego przyszedł taki moment kiedy pomyślałam sobie, że to jest ostatnia chwila żeby zrobić coś więcej. Miałam ustabilizowaną sytuację zawodową, osobistą, byliśmy moment po kupnie nowego mieszkania, przeprowadzka do innego miasta. Jednak czegoś wciąż mi brakowało, jakiejś ekscytacji, poznania, otwarcia się na coś innego.

Mi w Polsce było trochę za ciasno. Świat mnie po prostu wołał.

Myślę sobie, że to gdzieś tkwiło we mnie, rezonowało, wybrzmiewało, aż wreszcie dało sobie ujście. Kiedy przychodzi taki moment, gdzieś mniej więcej zbliża się ta czterdziestka, człowiek troszeczkę inaczej patrzy na upływający czas. Ja pomyślałam sobie, że jeżeli kiedykolwiek ma być ten moment, kiedy ja dokonam takiej wielkiej zmiany i otworzę się na to co mnie czeka, to niech to będzie właśnie teraz. Tak też postanowiliśmy, przewróciliśmy swoje życie do góry nogami! Przygotowywaliśmy się do tego oczywiście, ale i tak życie zaskoczyło i trafiliśmy w okolice Bonn.

#Dlaczego wybór padł na Niemcy?

Właśnie chciałam się zapytać, jeszcze o to jak trafiłaś do Niemiec? Bo z tego co wiem, trochę Cię obserwuję, to wiem, że uczyłaś się francuskiego, twoje serce bije mocniej we Włoszech. Jak to się stało, że trafiłaś jednak do Niemiec?

To wszystko przez męża, ponieważ mój mąż ma obywatelstwo niemieckie, moja córka również! Pomyśleliśmy, że jeżeli już zacząć tą swoją przygodę z emigracją, to niech to będą Niemcy. Wydawały nam się takie stabilne, bardziej pewne. Znaliśmy tutaj kilka osób i było to mniej przerażające niż chociażby francuska czy włoska administracja, które się kojarzą raczej z chaosem więc. Pomyśleliśmy jeżeli już stabilniej gdzieś stanąć na nogi to właśnie w Niemczech. No i w tym kierunku poszliśmy, w tym kierunku pojechaliśmy, na zachód.

#Przygotowania do emigracji

Twoja decyzja o emigracji była świadoma. Wiele osób decyduje się spontanicznie albo po prostu tego nie planuje, ty mówisz, że planowałaś to przez rok. Co było tymi planami? Uczyliście się języka? Mąż może nie, ale uczyłaś się języka? Jak to planowaliście? Jak podeszłaś do tego zagadnienia?

Tak, uczyliśmy się języka, mieliśmy zajęcia. Szukaliśmy również długo mieszkania, szukaliśmy takiego punktu zaczepienia. Weryfikowaliśmy osoby, z którymi mieliśmy kontakt, czy nam pomogą, bo oczywiście niektórzy deklarowali, że tak, a później się to rozsypywało. Był taki moment kiedy ja już złożyłam wypowiedzenie, na początku nie było to wypowiedzenie tylko dłuższy bezpłatny urlop trzymiesięczny. Kiedy ja już byłam praktycznie spakowana to okazało się, że nie mam gdzie mieszkać. Dużo było takich sytuacji, trudnych na początku, ale daliśmy radę.

Ja przyjechałam tutaj pierwsza, poukładałam kilka spraw. Przede wszystkim wynajęłam duże mieszkanie, gdzie mogliśmy w trójkę już zamieszkać. Sama wiesz, że to nie jest łatwe znaleźć mieszkanie, tak żeby można było też psa mieć. A już, że mój pies nie jest mały, więc to też było ograniczeniem. Bardzo dużym, czego się nie spodziewałam, bo w Polsce nie mamy z tym do czynienia. Dojechała rodzina i tak zaczęliśmy tutaj funkcjonować, na początku oczywiście różnie było, lepiej, gorzej.

W tej chwili mieszkamy niedaleko Bonn, między Koblenz a Bonn. Mamy wynajęty dom, ogród, blisko naturę i tak naprawdę, ja mieszczuch, trafiłam gdzieś na koniec świata! Co mnie zaskakuje, ale powiem Ci, że nieźle mi tu. Brakuje mi oczywiście ludzi, kontaktów, tego miasteczkowego życia. Może nawet nie miasteczkowego, tylko takiego wielkomiejskiego życia, ale fajnie mi tu póki co. Mam jednak świadomość, że to dopiero przystanek, że to też nie jest chyba to.

#Wyzwania początków emigracji Polki na emigracji

Chciałam też zapytać, o te twoje początki na emigracji, bo od razu powiedziałaś, że był problem z mieszkaniem, myślę, że każdy ma ten problem z mieszkaniem kto przyjeżdża do Niemiec, tutaj mieszkania to jest taki towar deficytowy, że naprawdę, całkiem odmienny rynek mieszkaniowy niż w Polsce. Często mieszkania bez mebli, bez niczego po prostu puste, które trzeba jeszcze dopiero urządzić. A co jeszcze było takim wyzwaniem na początku?

Myślę, że największym wyzwaniem było stworzenie sobie takiej grupy wsparcia, takich życzliwych sobie osób. Mieliśmy tutaj kontakt z takimi ludźmi, którzy nam pomagali. My jesteśmy taką rodziną otwartą, kontaktową, lubimy innych ludzi, ufamy im i staramy się dbać o te relacje. Jesteśmy aktywni też sportowo, fizycznie! W Polsce spędzaliśmy czas chodząc po górach podróżując gdzieś po Polsce. Dlatego dla nas to było ważne żeby stworzyć taką grupę wsparcia i takie osoby, z którymi byśmy mogli ten czas fajnie spędzać. To było takim pierwszym zderzeniem, bo trudno było takich ludzi znaleźć i taką grupę zbudować.

Co jeszcze? Oczywiście sprawy związane z pracą, z językiem, z administracją. Trafialiśmy na różne osoby, mniej lub bardziej życzliwie nastawione do nas. Nie chcę tutaj oceniać, że tylko dlatego, że byliśmy emigrantami, ale też dlatego, że ludzie tacy są… różni są. Poza tym córka poszła tutaj do szkoły, więc całe zderzenie się z tym jak funkcjonuje niemieckie szkolnictwo, adaptacja w klasie, w szkole, aktywność pozalekcyjna, zajęcia z baletu czy z tańca. To wszystko trzeba było ogarnąć i to było coś co powodowało, że obciążało nas bardziej niż nam się wydawało na początku. Było tego bardzo dużo.

#Samotność w początkowych zmaganiach Polki na emigracji

Tak jak mówię, w zasadzie, nie mamy rodziny tutaj, jesteśmy tutaj sami, więc to było obciążeniem. Na pewno tym, którzy przyjeżdżają tutaj w takie bardziej cieplarniane warunki, gdzie mają tutaj bliskich, dalszych, bliższych, to łatwiej przychodzi. My musieliśmy sobie dużo rzeczy sami wychodzić, załatwić, czasami wręcz wypłakać, czasami wyprosić, czasami trochę pokrzyczeć i to było rzeczywiście taką mocną lekcją.

My musieliśmy sobie dużo rzeczy sami wychodzić, załatwić,
czasami wręcz wypłakać, wyprosić, niekiedy trochę pokrzyczeć.

Dokładnie, ja cały czas kiwam głową i potakuje, bo w stu procentach się zgadzam i my właśnie też przyjechaliśmy tutaj sami, nie mamy tutaj znajomych, rodziny, znaczy teraz mamy już znajomych, ale właśnie ten kapitał ludzki i te kontakty, które trzeba tutaj od nowa tak jakby zbudować to też jest bardzo, bardzo trudne na samym początku. Jak jest się samemu i nie ma się tego oparcia w drugim człowieku i ma się tak naprawdę tylko siebie. Ile lat już mieszkacie w Niemczech?

Sześć, mija sześć. Przyjechaliśmy w 2015 roku.

Co daje emigracja?

Jak oceniasz, co Ci dała emigracja? Jak się rozwinęłaś od tamtego czasu, bo wiem, że działasz prężnie i bardzo, bardzo się rozwijasz tutaj i w Niemczech. Co dała Ci emigracja i jak się rozwinęłaś od tych trudnych początków do momentu, w którym teraz jesteś?

Dotknęłam takich emocji i miałam takie doświadczenia jakich nigdy wcześniej,
to pozwoliło mi lepiej poznać siebie…

Wiesz, mówi się, że najbardziej formatywny czas naszego życia to jest taka młodość, później te pierwsze lata pracy zawodowej. Może wchodzenie w rodzinę. Natomiast ja mam takie poczucie, że mnie emigracja najbardziej w moim życiu rozwinęła. Te wszystkie doświadczenia, które miałam jak najbardziej, zawodowe, osobiste, naukowe, ale też to co się teraz dzieje nie było tak mocne, jak wcześniej. Znaczy to, co się dzieje teraz, tak jak mocno się rozwijam, nigdy wcześniej tego nie doświadczałam, aż z taką siłą.

Przez te pięć, w zasadzie sześć lat, myślę, że dotknęłam takich emocji i miałam takie doświadczenia jakich nigdy wcześniej! To pozwoliło mi poznać lepiej siebie. Ludzi wokół siebie zweryfikować, na tych na których zawsze mogę polegać i tych z którymi nie warto. Poznałam też takie ciężkie i czarne i trudne barwy emigracji. Takie momenty kiedy naprawdę brakowało mi sił i zastanawiałam się po, co mi to wszystko było?! Takie zwroty akcji jak w filmie, kiedy komuś zaufasz, oddajesz wiedzę, serce na dłoni, naprawdę się starasz i ktoś cię wręcz okrada lub oszukuje. Zastanawiałam się po, co mi to w zasadzie wszystko było. Inaczej się wyjeżdża, kiedy nie masz dokąd wracać, kiedy wszystko się rozsypało, masz długi, uciekasz.

#Świadoma decyzja o emigracji

Inaczej się wyjeżdża, kiedy podejmujesz tę decyzję świadomie, a jednak nie było ci tam źle. Tylko wiesz, to też jest tak, że ja miałam poczucie, że ja żyje w takiej trochę norce. Ktoś kiedyś to pięknie określił, że to życie w takiej norce. Jest ciepło, jest przytulnie, jest wygodnie, ale to tylko norka. Ja pomyślałam wtedy, że ja właśnie tak bym nie chciała. Nawet jeżeli te emocje mają być trudne, jeżeli te początki, czy nawet życie poza krajem i te doświadczenia będą trudne, to jednak warto. Warto w życiu dotykać takich emocji. Myślę, że ta emigracja nie powiem Ci, że ona mnie wzmocniła, ona na pewno bardzo mocno mnie zmieniła. Myślę, że na plus i myślę, że dobrze.

Ada, jak Cię tak słucham to mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec twojej drogi, że jeszcze może jakieś inne kraje Cię kuszą, bo mówisz, że woła Cię świat. Masz jakieś plany na przyszłość? Chciałabyś jeszcze trochę pojeździć po świecie czy jednak Niemcy to będzie taka baza i punkt wyjścia.

Czy Niemcy to koniec wędrówki? Polki na emigracji

Wiesz, chcemy gdzieś zapuścić trochę korzenie. Chcemy zostać gdzieś na dłużej, może na zawsze i to też jest okej. Jeżeli potrzebujemy takiej stałości, stabilizacji to też jest dobre, tylko, że ja tak wcale nie mam. Ja pamiętam dwa lata temu, pojechałam do miasteczka, z którego pochodzę. To jest maleńkie miasteczko, na południu Polski na granicy polsko-czeskiej. Byłam wówczas z powodu takiej smutnej okoliczności, uroczystości, byłam na pogrzebie i po pogrzebie poszłam na spacer do lasu. Do lasu gdzie spędziłam praktycznie całe dzieciństwo, bo miałam psy. Dwa duże psy i mnóstwo czasu poświęcałam, żeby z nimi spacerować i weszłam po bardzo, bardzo wielu latach na górę, gdzie zawsze z tymi psami spacerowałam i spojrzałam na panoramę tego miasta, w którym żyłam 23 lata.

Pomyślałam sobie, że gdybym tam została, to ja bym się po prostu udusiła. Ja bym nie była w stanie funkcjonować i myślę, że bardzo bym siebie nie lubiła i z całym szacunkiem dla tych ludzi którzy tam mieszkają, uwielbiają to miasto, angażują się i są przeszczęśliwi. Ja czułam, że chcę coś dalej, coś więcej, inaczej i czy Niemcy są tym momentem, tym miejscem? Nie wiem, myślę, że nie! Dlatego, że jest mi tu wygodnie, jest mi tu dobrze, to co trudne odeszło. Owszem przychodzą trudniejsze też chwile, ale ta sytuacja gdzieś w miarę się stabilizuje, abstrahując oczywiście od tego co się dzieje na świecie.

#Jestem ciągle w drodze Polki na emigracji

Myślę, że jak powiedziałaś jestem trochę, w drodze i może tu spędzę pięć czy dziesięć lat, może całe życie, nie wiem. Otwieram się na nowe, jeżeli świat mnie gdzieś zawoła dalej, to pojadę. Powiem Ci, że chciałabym być w takim miejscu, że mogę pracować i to właśnie świat online daje nam wszystkim taką możliwość. Chciałabym po prostu kupić kampera, wsiąść z mężem, z psem, może z córką, nie wiem. Jeżeli nie z córką to tylko my dwoje i pies i pojechać gdzieś przed siebie, podróżować i w różnych miejscach świata się zatrzymać, pracować zdalnie i gdzieś dotykać tych nowych kultur, poznawać ludzi, otwierać się na to nowe.

Kamper też mi się marzy mówiąc szczerze. To są właśnie takie piękne marzenia, właśnie podróżowanie i jeżdżenie w różne miejsca jednocześnie pracowanie online, myślę, że praca online bardzo nam to umożliwia, ja też pracuje online więc to daje nam bardzo dużo możliwości.

No i zobacz, czy to nie jest tak, że świat odpowiada na nasze potrzeby, może tak się zmienia, że my pójdziemy w innym kierunku i za jakiś czas to będzie po prostu oczywistość. Wszechświat nam to dał na talerzu, możliwość pracy online.

#Czujesz się w Niemczech swobodnie?

Jak mówiłaś o tej małej miejscowości, to potakiwałam, bo ja mam dokładnie to samo. Ja pochodzę z małej wsi w Polsce, więc jak tam jeżdżę do rodziców, to też mam takie poczucie, że nigdy nie chciałabym tam mieszkać. Ja się tam duszę, nie mam przestrzeni, tam jest dla mnie po prostu za mało. Zawsze chciałam więcej. Nie wiedziałam, że skończę za granicą, ale wiedziałam na pewno, że nie zostanę w tej mojej małej wsi. Czy w Niemczech czujesz się już teraz swobodnie? Czy tutaj jest twój dom? Czujesz, że to tutaj jest to obecne miejsce na ziemi, nie mówię, że w przyszłości nie zmienisz sobie kraju i nie wyjedziesz, ale czy czujesz się tutaj swobodnie jako obywatel?

I tak i nie, jeszcze mam barierę językową. Nie na tyle posługuje się niemieckim, żeby zrozumieć każdego i zawsze i to rzeczywiście jest czymś, nad czym mocno pracuje. Z drugiej strony też nie wiem, bo jednak to wielkomiejskie życie mnie trochę woła. Moja córka też jest taka.

Patrzę przez pryzmat tego, co się dzieje na świecie na mieszkanie w dużym mieście jako na możliwości. Dlatego myślę, że w najbliższym czasie czeka nas kolejna przeprowadzka. Powoli moja rodzina się z tym oswaja. Myślę, że chcielibyśmy gdzieś trafić do Bonn albo jeszcze bliżej Bonn. To miasto jest mi bliskie, tam poznałam i jestem w kontakcie z fantastycznymi ludźmi. Miałabym taką fajną grupę pod ręką, z którą mogłabym naprawdę konie kraść. To jest dla mnie też bardzo ważne. Także myślę, że w najbliższym czasie się przeprowadzimy. Trudno teraz przez pandemię powiedzieć kiedy, ale nie wiem, czy to będzie ten rok. Polki na emigracji

Blog “Emigracja po sukces”

To może teraz przejdziemy do tematu grupy facebookowej, albo w sumie na początek takie pytanie. Co było pierwsze, grupa na facebooku dla przedsiębiorczych kobiet, czy blog emigracja pod sukces?

Pierwszy był blog. Polki na emigracji

Jak to się stało, że założyłaś bloga? Skąd pomysł?

Wiesz co, przyjechałam do Niemiec i mimo różnych perturbacji, to jednak wiele osób mi pomogło. Bezinteresownie! Łącznie z odbieraniem telefonów o różnych porach dnia i nocy, z chodzeniem ze mną do urzędów, załatwianie formalności w bankach. Pracowałam w Polsce jako trenerka, tak zwanych kompetencji miękkich, czyli zarządzania czasem, produktywności, efektywności osobistej, zarządzania zmianą. Pomyślałam w pewnym momencie, że podam dalej to, co potrafię, bo chciałabym tym ludziom w jakiś sposób podziękować. Oni oczywiście wiedzą, że ja zawsze też jestem do dyspozycji, jeżeli tylko potrzebują. To było jasne! Natomiast chciałam coś więcej. Przyszedł taki moment, że pomyślałam podam dalej, a ponieważ ja bardzo lubię język polski, lubię pisać, więc dlaczego nie blog?

Na początku mnie to przeraziło, ale okazało się, że wszechświat sprzyja. Znalazł się przyjaciel, który pomógł mi to technicznie ogarnąć i do dziś bardzo mocno mi pomaga. Marcin jeżeli teraz nas słuchasz, bardzo dziękuję. Jesteś moim aniołem technicznym i nie tylko. Tak się to zaczęło – zaczęłam pisać. Na początku teksty od siebie, a potem pojawiły się wywiady z kobietami.

Na twoim blogu jest bardzo dużo historii różnych kobiet z całego świata. Polki na emigracji podzieliły się swoimi przeżyciami. Chciałam zapytać, która z tych historii zapadła Ci w pamięć? Czy była taka historia, którą pamiętasz, którą zawsze wspominasz?

Wszystkie!

Tak się spodziewałam, że odpowiesz.

#Polki na emigracji i ich historie na blogu

Wszystkie dlatego, że każda jest szczególna, inna i też to mnie właśnie fascynuje w drugim człowieku! Każdy z nas ma do opowiedzenia jakąś historię. W każdej historii jesteśmy w stanie znaleźć cząstkę siebie, ale też naukę dla siebie. Możemy się uczyć z porażek, z sukcesów i wyciągnąć coś dla siebie co nam pomoże, albo oświeci, otworzy jakieś drzwi. Także każda historia, która mi została powiedziana to wszystko, czym się te kobiety podzieliły. Plus jeden mężczyzna, bo jeszcze jeden mężczyzna udzielił mi wywiadu. To było naprawdę mocne przeżycie. Rozwijało mnie, uczyło i dawało mi fantastyczne emocje.

Podziwiałam kobiety, które wyjechały za granicę mając lat pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, które działają, otwierają biznesy, albo też pracują na etacie oczywiście. Nie każdy musi przecież prowadzić biznes. Podziwiałam również kobiety, które wydają książki i które tworzą jakieś kursy online, prowadzą blogi, które zaczęły studia za granicą, to też dla nich był mocny i trudny czas. Każda historia we mnie rezonuje i chyba zawsze będzie, także nie jestem w stanie pokazać jednej, wyszczególnić jednej, absolutnie.

Każda historia we mnie rezonuje i chyba zawsze będzie.

A skąd skupienie na kobietach? Jak to do ciebie przyszło, że wiedziałaś, że twoją grupą odbiorców czy odbiorczyń będą właśnie kobiety? Że to dla kobiet będziesz tworzyła, pisała bloga, a później właśnie tworzyła grupę na Facebooku.

No właśnie powiem Ci, że tak wcale nie było! Ba! Ja tworzyłam te treści i dla kobiet i dla mężczyzn z tym, że mężczyzn rzeczywiście było mniej. Było trochę mężczyzn, przede wszystkim jednak kobiety. Mi bardzo zależało, żeby to był blog dla wszystkich, żeby tam znalazł swoje miejsce, każdy kto chce tej wiedzy, tej inspiracji, może motywacji zaczerpnąć i też się czymś podzielić.

Grupa “Polki sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek”

Natomiast przyszedł taki moment, że na Facebooku dołączyłam do grupy “Polki sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek”. To nie była grupa stworzona przeze mnie tylko przez Justynę Luty-Urbanek, która mieszka w Monachium. Ta grupa w zastraszającym wręcz tempie się rozrastała! Dochodziło do niej mnóstwo fantastycznych kobiet i był pomysł, była wartość i fajnie to wszystko szło. Jednak w pewnym momencie okazało się, że Justyna zaczyna iść w zawodowo innym kierunku i nie starcza jej czasu i energii, żeby tą grupą się zajmować. Zwróciła się do mnie, czy ja bym nie chciała zostać administratorką tej grupy.

Ja na początku się nie zgodziłam, bo uważałam, że to po prostu mnie przerasta. Mam swój blog, swój fanpage, swoje działania, pracę, rodzinę, życie tutaj, więc wydawało mi się, że nie dam rady, ale rozmawiałyśmy i w sumie zgodziłam się. Nawet nie wiem, jak to się stało i zaczęłam. Jako, że Justyna nie miała czasu już i przestrzeni, żeby tą grupą się zajmować, grupa traciła na braku takiego wodza, kogoś kto tym się wszystkim zajmie. Pojawiało się mnóstwo reklam, dyskusje nie były moderowane, pojawiały się też nieprzyjemne komentarze.

Ja postanowiłam zrobić porządek po swojemu, poukładałam wszystko, zaplanowałam i powoli wdrażałam. Dziś ta grupa ma rzeczywiście ponad pięć tysięcy kobiet z całego świata, bo są kobiety i z Chin i z Korei i z Ameryki Południowej i z Islandii, z Wysp Owczych! Jest oczywiście cała Europa, Rosja, więc jest tych kobiet mnóstwo! Każda historia, którą one się dzielą mocno daje do myślenia. Każda z tych kobiet jest inspiracją! Cieszę się, że w tej przestrzeni – na Facebooku – pojawiła się taka przestrzeń, gdzie te kobiety mogą się wspierać, być ze sobą, radzić, być dla drugiego człowieka.

#Dlaczego to Polki na emigracji stanęły w centrum?

Czyli można powiedzieć, że to kobiety wybrały Ciebie, a nie Ty kobiety!

Tak! Trochę tak, bo ja wiesz, z drugiej strony pomyślałam, że przyszło to do mnie. Sama jestem kobietą, mam córkę i wiem z jakimi trudnościami, ograniczeniami, przekonaniami zderzamy się na co dzień. Bardzo często otrzymujemy je z zewnątrz z otoczenia, a czasami gdzieś one w nas tkwią. To wynika z pewnych predyspozycji, ograniczeń, ale też z wychowania, jakichś doświadczeń. Nam jednak trudnie.

Powiem Ci szczerze, że kiedy byłam w ciąży myślałam sobie, żeby to był syn, bo jemu to będzie łatwiej jednak w życiu. Los mi podarował córkę, więc starałam się wychować ją na silną kobietę, przekonaną o swojej wartości. Różnie z tym jest. Teraz to jeszcze nastolatka, też ma swoje lepsze i gorsze dni. Natomiast bardzo zależy mi na tym, żeby czuła, że bez względu na płeć jest wartościowym, mądrym, wspaniałym człowiekiem. Te kobiety rzeczywiście, tak jak powiedziałaś trochę do mnie przyszły. Zaczęłam się skupiać na tym, że jeżeli dostaniemy narzędzia, jeżeli dostaniemy wsparcie, zrozumienie i wysłuchanie, to my potrafimy te nasze skrzydła rozłożyć i pofrunąć, naprawdę. Pomyślałam sobie, że to strasznie ważne, może jest to jakaś tam moja jakby górnolotnie to nie zabrzmiało, ale misja i może warto właśnie pójść w tym kierunku, i poszłam.

Jakie są Polki na emigracji?

Tak, to widać na tej grupie jak Polki na emigracji się rozwijają, jak jedna drugiej pomaga! Często mówi się, że na emigracji, za granicą jest Polak Polakowi wilkiem, a tutaj jest po prostu grupa kobiet, które się wspierają, które potrafią sobie doradzić i pomóc. To jest naprawdę wspaniałe, ja jestem sama członkinią tej grupy więc doskonale wiem, jak to wygląda z tej drugiej strony. Chciałam zapytać się jakie są Polki na emigracji, bo często jest tak, że kobiety przyjeżdżają do swoich mężów, mężowie pracują, a kobiety zaczynają tą emigracje na przykład w domu opiekując się dzieckiem. Potem trudno im wejść na rynek pracy z powrotem i szukają swojej drogi. Jak ty to widzisz? Jakie są Polki na emigracji i czym różnią się te kobiece problemy na emigracji od tych męskich?

Myślę, że to zależy. To zależy od wieku, od stażu emigracji, też od nas samych. Znam kobiety, które idą jak burza i sobie świetnie radzą. Jednak są kobiety, które naprawdę bardzo mocno dostały po tyłku, gdzieś są wycofane i jeżeli wychodzą z tej swojej skorupki to robią to bardzo ostrożnie. Są też Polki na emigracji, które gdzieś sobie w ciszy, w tych czterech ścianach myślą i marzą, żeby zrobić ten pierwszy krok, ale na razie nie mają sił, chęci i przestrzeni, możliwości, żeby to zrobić. Wiem i znam też takie, które mają naprawdę wiedzę, potencjał i wystarczyłoby je gdzieś tam mocno popchnąć i pobudzić do działania. Są też Polki na emigracji, które wzięły sprawę w swoje ręce i zaczęły działać, angażują się w stowarzyszenia, w jakąś działalność charytatywną, wolontaryjną, które tworzą naprawdę fantastyczne rzeczy.

#Polki na emigracji: Sylwia z Hanoweru

Znam kobietę z Hanoweru, Sylwię, która pomaga bezdomnym Polakom tam mieszkającym i robi to wolontaryjnie. Łącznie z pomocą taką fizyczną, jak dostarczenie ubrań, żywności, pomaga również w powrocie do Polski albo w odnalezieniu rodziny. My gdzieś rozpychamy się mam wrażenie, coraz głośniej o nas.

#Polki na emigracji: Barbara Lange

Teraz niedawno były wybory do rad obcokrajowców Nadrenii-Westfalii i tam pięć kobiet weszło do rady. To jest naprawdę ogromny sukces. Wcześniej takich donośnych głosów nie było. Tak samo Basia Lange weszła do rady obcokrajowców we Frankfurcie i ogromnie gratuluję, ogromnie trzymam kciuki, bo wiem, że to jest właściwa osoba na właściwym miejscu i bardzo dużo dobrego zrobi!

#Polki na emigracji: działaczki na rzecz Polonii

Jest wiele też takich kobiet na emigracji, które prowadzą na przykład szkoły językowe, albo walczą wręcz o to, żeby język polski był drugim językiem w szkołach, żeby te zajęcia były uznane, żeby były na świadectwach, żeby szkoły nawet w takich małych miejscowościach dawały taką możliwość nauki języka polskiego. Znaczy nie tylko języka polskiego, to chodzi również o historię itd. Jest mnóstwo takich działaczek. Ta praca może jest niewidoczna w przestrzeni publicznej, nie są te głosy tak mocno słyszalne, ale mam wrażenie, że coraz głośniej i to mnie bardzo cieszy! Ja uwielbiam takie kobiety, które starają się przekraczać granice.

#Polki na emigracji, które chcą poznać świat

Jest też wiele kobiet, które wyjechało, bo chciało poznać świat. Wiele wyjechało na studia, poznają nowe kultury, angażują się. Są też kobiety, które pracują w firmach, korporacjach, nie udzielają się w żaden sposób w social mediach.

To wszystko zależy, ale myślę, że teraz jest czas dla kobiet. Myślę, że teraz przychodzą takie czasy, kiedy nasz głos jest bardziej donośny i bardzo dobrze, bo to jest bardzo ważny głos. Przez wiele lat ta historia to była historia mężczyzn i jakkolwiek by to nie zabrzmiało, myślę, że to jest teraz właśnie nasz czas. To jest pisanie tej naszej historii, nie “history”, tylko “her-story“.

Też widzę tą falę kobiet, ja tutaj w Berlinie jak dużo jest działaczek tutaj w samym Berlinie! Dziewczyny, kobiety, które działają, które organizują się, zakładają swoje firmy, ale również działają charytatywnie. Mamy wiele stowarzyszeń, gdzie właśnie Polki na emigracji są często fundamentem tych stowarzyszeń. To jeszcze zapytam w kontekście grupy, czy uważasz, że Polki na emigracji są przedsiębiorcze?

Czy Polki na emigracji są przedsiębiorcze?

Jak najbardziej! Nawet, jeżeli nie w kontekście prowadzenia biznesu, ale w kontekście brania spraw w swoje ręce. Chociażby właśnie przez działalność wolontaryjną. Wiele kobiet się angażuje w takie działania, taką pomoc innym ludziom. Jest to niewidoczne, niedostrzegalne w przestrzeni publicznej, gdzieś na forum, ale jest. Często te kobiety się chwalą się, ale działają.

Z tą przedsiębiorczością to też jest tak, że my bardzo często przyjeżdżając do obcego kraju, nie możemy uznać swoich dyplomów i znaleźć pracy w zawodzie. Często jest tak, że jesteśmy ograniczone przez różne sytuacje typu: zostanie w domu z dziećmi, ogarniania tego świata, w którym przyszło nam funkcjonować, a już szczególnie teraz przez pandemię. Nie mamy takiej możliwości, żeby zatroszczyć się o siebie i tutaj my myślimy sobie: “Kurcze, skoro nie mogę iść do pracy na osiem godzin, nawet na pięć godzin codziennie, to może ja stworzę coś co jest moje!. Może ja sobie sama będę szefową!”. Wiele kobiet dochodzi do takich wniosków, ja to bardzo wyraźnie obserwuje i zaczyna działać. Na początku może trochę nieśmiało, może próbując metodą prób i błędów, ale zaczyna gdzieś szukać w sobie takiego potencjału.

#Kreatywność Polek na emigracji

Owszem skończyłam studia, jestem na przykład inżynierem, póki co nie jestem w stanie w tym zawodzie pracować, ale może ja na przykład zacznę uczyć matematyki?! W końcu to jest nauka, która w każdym kraju jest dzieciom potrzebna, więc dlaczego nie? Druga rzecz, skoro pracowałam na przykład w biurze i mam takie kompetencje, że potrafię układać, segregować, zaplanować i ogarniać taką rzeczywistość, to może ja zostanę wirtualną asystentką. Polki na emigracji zaczynają w sobie szukać takich mocy i silnych stron.

Czasami nawet zaskakujących dla nich, bo nigdy by sobie nie pomyślały o tym, że mogą nagle zmienić swoją zawodową przyszłość tak mocno!!! Rękodzieło, coaching, takie różne aktywności, uczenie matek wiązania chust, noszenie dzieci w chustach. Tego jest naprawdę mnóstwo i powiem Ci, że kreatywność kobiet jest fantastyczna, jak czytam czasami historie na tej mojej grupie, gdzie kobiety piszą o tym, jak zmienić swoją ścieżkę zawodową i to w jakim kierunku poszły, to naprawdę czapki z głów. Jest w nas moc.

Tak. Jak ja czytam te historie to też jestem pod ogromnym wrażeniem jak te ścieżki życiowe mogą się zmienić i jak właśnie emigracja wpływa na kreatywność, bo nagle okazuje się, że w swoim zawodzie nie do końca możemy pracować, bo jest bariera językowa, albo właśnie tych dyplomów nie możemy uznać, czy cokolwiek, a może nawet nie chcemy i nagle włącza się taka kreatywność i wymyślanie. Co ja mogę zrobić w ramach swoich możliwości, w ramach tego co mam?

Administrowanie grupy na Facebooku

Gdy prowadzisz grupę na Facebooku, to wierzę w to, że zajmuje to bardzo dużo czasu, bo też działam online i wiem jak te rzeczy pochłaniają czas i energię. Jak sobie z tym radzisz? Jak planujesz działanie w Internecie? Ile czasu Ci zajmuje administrowanie takiej grupy?

Wcześniej zajmowało mi to bardzo dużo czasu, bo angażowałam się bardzo mocno. W tej chwili trochę moja aktywność zmalała, dlatego, że pomyślałam, że jeżeli jak będę nadawać ton, to te kobiety mniej chętnie będą wychodzić z inicjatywą. Pomyślałam sobie, że na jakiś czas zrobię taki krok wstecz i poczekam. Zobaczę, na ile one same będą angażować się, reagować, dzielić się czymś. I obecnie tak się dzieje. Rzeczywiście tego czasu na grupę poświęcam mniej. Również dlatego, że ja zajmuje się też strategiami, pracuję online i dużo czasu poświęcam dla moich klientek. Starałam się tą aktywność trochę podzielić, żeby te rzeczy mogły się jakoś połączyć w ciągu dnia. Tak, żeby te 24 godziny wystarczyły, żeby móc jakoś i dom i pracę i dodatkowe zajęcia jednak ogarnąć.

Natomiast rzeczywiście to jest praca bardzo absorbująca. Organizacja takiej grupy zabiera bardzo dużo czasu i to nie tylko chodzi o to, żeby wrzucać tam posty. Był taki moment, że pomyślałam, że wrzucę pięć postów i pod każdym z tych postów, każda z kobiet, która będzie miała chęć, napisze przy jakiej muzyce medytuje, albo przy jakiej muzyce ćwiczy, albo jaka muzyka daje jej power. Ja zebrałam pod każdym postem linki i nazwy i na Spotify stworzyłam playlisty. Powrzucałam to na grupę, tak żeby każda kobieta, która ma ochotę pomedytować, ale też poznać zainteresowania innych kobiet, bo naprawdę to zrobić. Muzyka była ogromnie interesująca z różnych przestrzeni, więc pomyślałam sobie – niech to idzie w świat! Takich playlist stworzyłam chyba pięć.

#Polki na emigracji wspierają się podczas pandemii

Poza tym wiesz, też kiedy przyszła pandemia zachęciłam Polki na emigracji do tego, żeby zaangażowały się we wzajemną pomoc i stworzyłam dwie grupy wsparcia. Jedna grupa to była taka językowa, czyli jeżeli ktoś miał problem, żeby dowiedzieć się, co się dzieje. Na początku, rok temu to była dosłownie panika i przerażenie. Nie wiedziałyśmy, gdzie pisać, z kim rozmawiać, o co pytać!? Czy możemy wychodzić, czy nie możemy wychodzić?! Dla wielu z nas to było po prostu niewyobrażalne. Dzisiaj może trochę spokojniej podchodzimy do tego na pewnych płaszczyznach. Wtedy to był szok!

Tutaj była taka grupa językowa wsparcia dla tych wszystkich, którzy potrzebowali się, gdzieś tam językowo dodzwonić. Polki na emigracji się zgłaszały i podawały, w jakim języku mówią i w czym mogą pomóc. Rzeczywiście do mnie trafiały takie osoby, ja kierowałam je później do odpowiednich osób.

Druga grupa to była grupa psychologów, coachów, trenerów i terapeutów, ale też takich dobrych dusz, do których kobiety dzwoniły, żeby po prostu porozmawiać. Wcześniej były też na grupie prowadzone webinary przez osoby, które zajmują się chociażby przedsiębiorczością, firmami, zakładaniem firm, pozyskiwaniem środków na funkcjonowanie, na rozwój. To oczywiście nie tylko dotyczyło Niemiec, ale całego świata. Natomiast też wiem, że to pootwierało drzwi. Nagle się okazało, że w Niemczech można, we Włoszech też okazało się, że można, tylko trzeba wiedzieć, gdzie uderzyć. Jak ktoś głęboko poszuka nagle się okazuje, że te środki na przykład z Unii też tam, gdzieś płyną, tylko trzeba było dowiedzieć się coś głębiej. To też było taką aktywnością, która zabierała mi mnóstwo czasu.

#Polki na emigracji z całego świata się integrują

Poza tym, były też takie weekendy, gdzie Polki na emigracji prezentowały siebie, swoje dokonania, swoje firmy, opowiadały o swojej emigracji, robiło live’y, dawały się poznać. Chociażby Monika Wieja ze Stanów Zjednoczonych z Los Angeles kiedy mówiła, o tym jak zaangażowała się charytatywnie, jak to funkcjonuje. Naprawdę mnóstwo takich ciekawych osób, które mogły być inspiracją dla innych i mam nadzieję, że były.

Zajmuje to naprawdę dużo czasu. Tego nie widać! Owszem są osoby, które chcą tą grupę psuć, wrzucają posty, które nie są związane z tą grupą i z naszymi tutaj potrzebami i to się zawsze znajdzie, taki ktoś. Ja zawsze pilnuje, żeby ta grupa dawała wartość! Nie mam dziś problemu, żeby kogoś z tej grupy usunąć, łącznie z postami.

Były już takie momenty, że po jednym poście, np. Grety Thunberg, ja część osób usunęłam po prostu z grupy. Wydawało mi się niemożliwe, żeby z taką agresją, z taką niechęcią i taką wulgarnością wyrażać się o drugim człowieku!!! Już pomijam, że kobieta o kobiecie, czy o dziewczynce w taki sposób mówi, dla mnie to było bardzo uderzające, także nie miałam z tym problemu. Wiele osób usunęłam i dobrze, bo chcę żeby to była taka przestrzeń, gdzie my się czujemy pewnie, bezpiecznie w jakiś sposób. Jestem tutaj takim trochę stróżem, złym policjantem, ale czasami tak trzeba!

Musi być policjant, żeby był porządek.

Dokładnie. Polki na emigracji

#SPAM na grupie Polki na emigracji

Czyli już wiemy w jaki sposób radzisz sobie z hejtem i ja to popieram w stu procentach, bo z takimi osobami też nie ma sensu dyskutować czasami, bo też nie ma o czym. A jak radzisz sobie ze spamem, bo też jest często tak, że niektóre osoby chcą wrzucać te same posty, bo promują swoją działalność, reklamy, marketingi sieciowe. Teraz jest tego bardzo dużo w sieci.

Dziękuję i mówię, że nie. Jeżeli ktoś się upiera to jeszcze raz dziękuję, a jeżeli jeszcze się upiera to usuwam. Mam takie podejście, że nawet, jeżeli chodzi o marketing sieciowy, ja jestem bardzo otwarta na wszelkie działalności, bo wiem, że wiele kobiet się w tym realizuje i buduje swoje biznesy. Nie mnie oceniać, czy ta droga jest dobra czy zła. Ważniejsze jest dla mnie to, że ktoś wstaje rano i ma pomysł i chce coś zrobić, niż to, że ogląda od rana seriale nic nie robiąc dalej, więc dla mnie to jest bardzo ważne. To, że jakiś sposób działań nie jest to dla mnie, nie znaczy, że dla innych nie musi być. Absolutnie! Staram się z pełną wyrozumiałością podchodzić do tego.

Natomiast, rzeczywiście na grupie te posty są moderowane i ja nie wpuszczam takich postów. Mamy oczywiście raz w miesiącu dzień reklam. To jest pierwszy czwartek każdego miesiąca. Wtedy przez 24 godziny można wrzucać posty z #dzieńreklam i reklamować swoje działalności, zachęcać do udziału w płatnych lub bezpłatnych wydarzeniach. Naprawdę można dużo rzeczy o sobie powiedzieć, dać się poznać. Im większą mamy kreatywność, im lepiej to zrobimy, tym bardziej nas zapamiętają, więc to wszystko w naszych rękach! Były takie osoby, które potrafiły naprawdę zbudować fajną komunikację z innymi, zyskać na swojego bloga czy na swoje biznesy klientów, obserwatorów, czytelników. To znaczy, że można, tylko po prostu trzeba coś fajnego, ciekawego zaproponować.

#Polki na emigracji w grupie wspierają się i inspirują

Jeżeli ktoś to robi w jakiś sposób nie powiązany z grupą, to ja nie mam problemu, żeby to usuwać. Zależy mi na tym, żeby ta grupa, na tyle, na ile można, się wspierała. Mamy różnie doświadczenia, czasami jest tak, sama przecież wiesz, kiedy poznamy kogoś i znamy go nie wiem, raptem kilka minut, to czasami z tej rozmowy nagle pojawiają się jakieś nowe pomysły, dla mnie to jest jakaś inspiracja, jakaś iskierka. Czasami wystarczy jeden losowo spotkany człowiek, żeby nam się wszystkie drzwi, szuflady, okna pootwierały. Na tym mi zależy, żeby na tej grupie wrzucić jakiś temat, podsunąć coś, bo być może właśnie, ktoś mówi: “To może ja tak zrobię? Może ja spróbuję, może dla mnie to jest rozwiązanie?”

Ważniejsze jest dla mnie to, że ktoś wstaje rano, ma pomysł i chce coś zrobić!

Uważam, że my nie jesteśmy dla siebie żadną konkurencją. To, że ktoś prowadzi w Rzymie restaurację i w Nowym Yorku czy w Oslo… No rany boskie. To, że ty stosujesz takie rozwiązania to pomóż tej drugiej, ona też podpowie ci w drugą stronę, co można zrobić fajnego i jak tych klientów pozyskać. To może brzmi naiwnie, ale ja wierzę w taką wzajemną pomoc. Wierzę w to, że wraca to, co dajemy dobrego. Może spotykamy ludzi, którzy to wykorzystają i ukradną i też takie są sytuacje. Niektórzy postępują podle i niewłaściwie, jednak wierzę w to, że można zbudować taką przestrzeń i znaleźć taką grupę wokół siebie, która będzie nas wspierać.

#Inni ludzie pomogą nam pójść dalej

To też jest tak, że kiedy czasami do mnie, do trenerki przychodziły jakieś osoby i mówiły: “Adrianna słuchaj, ja mam do Ciebie takie pytanie, powiedz mi taki złoty środek, że ja to zrobię i to, co ja chcę, to na czym mi zależy to się zrealizuje, spełni, ja pójdę w tym właściwym kierunku.” Ja oczywiście zawsze powtarzam, że nigdy nie ma złotego środka, który pozwoli, że ty nagle to zrobisz, taka jedna rada dla wszystkich. Gdybym miała wskazać dzisiaj coś, co bardzo mocno nas popchnie do przodu, co pozwoli iść dalej, realizować te swoje plany, marzenia to są właśnie inni ludzie, bo ci ludzie się liczą. Jeżeli stworzymy dla siebie, wokół swojego domu, rodziny, przyjaciół, ale też nawet w tej sieci, taką przestrzeń, to dzięki tym ludziom, będziemy mogli pójść dalej.

Gdybym miała wskazać coś, co bardzo mocno nas popchnie do przodu, co pozwoli iść dalej, realizować swoje plany i marzenia, to są właśnie inni ludzie.

Jak już powiedziałaś o pomaganiu i wspólnym wspieraniu się, to myślę, że tutaj bardzo płynnie przejdziemy do twojego kursu online “Emigracja po sukces”, który zorganizowałaś, ale również do twoich warsztatów, które przed pandemią organizowałaś stacjonarnie i właśnie pomagałaś kobietom, przypuszczam, że w większości kobietom, stanąć na nogi na emigracji i dmuchałaś trochę tego wiatru w ich żagle, żeby po prostu iść do przodu, no sama wiesz jak to jest czasami na emigracji, czujemy się po prostu takie przytłoczone wszystkim. Wystarczy tak jak powiedziałaś jedna osoba, która powie, że można, że się da, że można iść do przodu. Opowiedz trochę o tych doświadczeniach z warsztatów, jak to wyglądało i jakie ty masz z tym uczucia, jak to u Ciebie później rezonowało?

Warsztaty “Emigracja po sukces” i Polki na emigracji z całego świata

Moja droga emigracyjna potoczyła się w dwóch kierunkach. Ja się mocno zaangażowałam w działalność blogową, w tę grupę Polek na emigracji, w działalność wolontaryjną. Wspieram też stowarzyszenia i organizacje tutaj na emigracji. Występuję jako prelegentka na workshopach dla Polaków i dla Polonii. To była jedna droga i rzeczywiście tutaj wykorzystywałam swoją wiedzę i doświadczenie jako trenerka. Natomiast z drugiej strony, ja jestem takim z krwi i kości marketingowcem i też starałam się tą swoją drogę, przynajmniej zawodową w tym kierunku popchnąć.

Przyszedł taki moment, że nagle zdałam sobie sprawę, że fajnie byłoby to połączyć. Z jednej strony pomagać tym kobietom, ale tak, żeby dostały narzędzia do tego, by działać. I nawet wtedy kiedy światła zgasną, kiedy stracimy tę energię, chęć, kiedy wyłączymy live’a, kiedy już wrócimy do swoich obowiązków, to wtedy będziemy i tak wiedziały od czego mamy zacząć i co robić dalej. Rzeczywiście zorganizowałam spotkania dla kobiet na emigracji – warsztaty i w Bonn w Oberhausen, w restauracji Gdańska, ale też w Rzymi oraz tutaj w Montabaur, w Koblenz mam blisko.

#Polki na emigracji spotkały się na warsztatach

Muszę ci powiedzieć, że rzeczywiście trafiły kobiety, które potrzebowały takiej, czasami nadziei, trochę kopniaka, trochę pomysłu na siebie. Na pewno tworzyła się tam niesamowita więź, fantastyczna atmosfera i z bardzo wieloma kobietami jestem do dziś w kontakcie. One dopytują się o to, co dalej, czy będą te spotkania, bo rzeczywiście gdzieś tam tych spotkań nam potrzeba. Chciałam, ponieważ ja też mam w sobie mnóstwo pokory, stanąć z tyłu i dać głos tym kobietom, które też mają dużo do powiedzenia. Stąd chociażby spotkanie z psycholog w Bonn, która była gościem tego spotkania i proponowała pewne rozwiązania.

Dostrzegłam, że dużą rolę odgrywał ten networking. Kobiety bardzo chcą się spotykać, rozmawiać, dzielić się, bo wiem, że zawiązały się naprawdę fajne relacje między nimi, mimo że wiele z nich mieszkała bardzo daleko od siebie. Dla mnie takim momentem, kiedy aż serce zatrzymywało się na sekundę, były chwile kiedy usłyszałam, że ktoś przyjechał naprawdę kawał drogi. Wstał o czwartej rano, żeby o dziesiątej być w Bonn. Przejechał naprawdę czterysta kilometrów pociągami czy autobusami. To, że ktoś przyjechał tu z rodziną i zostawił rodzinę w okolicach Bonn, żeby móc w tych warsztatach wziąć udział. Chociażby Kasia, która przyjechała do Oberhausen z Holandii, gdzie do końca nie było wiadomo czy będzie mogła, czy to się wszystko uda. Dla mnie to są takie sytuacje, kiedy naprawdę dech zapiera i myślisz sobie, że warto.

#Kurs online “Emigracja po sukces”

Bardzo mi brak tych spotkań, dlatego powstał kurs. Trochę się wahałam nad tym kursem, dlatego że bardzo mi zależało na tym, żeby te relacje jednak były takie offline, bo jednak buduje bliskość. To, że poznajemy drugiego człowieka, że go dotkniemy, że się z nim pośmiejemy, wiesz poczujemy chemię. Natomiast postanowiłam, rzeczywiście zorganizować kurs online.

Kurs ruszył i wtedy zauważyłam, że właśnie wyszedł ze mnie ten taki marketingowiec! Mnie strasznie kręciło zrobienie kampanii tego kursu i zaplanowanie wszystkiego, ogarnięcie. Pomyślałam sobie, gdzieś tutaj druga moja strona się odzywa. Przeprowadziłam kurs – 23 osoby wzięły w nim udział, więc uważam, że to fantastyczny wynik. Tyle właśnie planowałam, chciałam, żeby to była taka grupa stosunkowo nieduża. Pomyślałam sobie, że to będzie jako sala szkoleniowa, takie miejsce, gdzie będziemy siedzieli. Włożyłam w ten kurs całe serce, wiedzę, bardzo mi zależało na tym, żeby te relacje trwały.

Na grupach można się spotykać w pokojach, więc my też tam stworzyliśmy taki pokój, gdzie mogliśmy się spotykać, były live’y, były ćwiczenia, były materiały, były PDF’y. Po tym kursie byłam naprawdę i przeszczęśliwa i bardzo zmęczona, bo kosztował mnie mnóstwo czasu, pracy, energii, ale to co dały mi te uczestniczki, rekompensowało wszystko, całe zmęczenie i niedospanie.

Działalność marketingowa Ady

Zauważyłam jak mocno mnie kręciło stworzenie kursu. A jednocześnie wiem, że wiele osób ma z tym problem, żeby mocno, dobrze, konkretnie zacząć działać. Może mają pomysł, może mają jakieś takie przeczucie, że to w tym kierunku powinny pójść, ale nie wiedzą tak naprawdę jak ruszyć. Pomyślałam sobie, że zajmę się strategiami, bo ja to lubię, jestem w tym dobra, robię to na co dzień. Skoro pomagam w tym zawodowo, to ja mogę pomóc też poza, więc mam konsultacje, robię audyty, zakładam konto na LinkedIn’ie, ale też wchodzę w taką długofalową współpracę.

Chociażby ostatnio odbyła się konferencja “Moc kobiety, moc możliwości”, w której wzięło udział siedemdziesiąt kobiet! Uważam, że fakt, że tego jest tak dużo w tej chwili, a to było wydarzenie jednak płatne, to jest naprawdę fantastyczny wynik. Też maczałam w tym swoje palce, z czego jestem bardzo dumna i bardzo się cieszę, że mogłam brać w tym udział i podzielić się tym co potrafię. Ja tam występowałam w podwójnej roli, byłem prelegentką i strategiem, więc bardzo mnie takie działania kręcą.

Czasami sobie patrzę na działania gdzieś różnych osób, różnych firm i ja już z daleka widzę co oni robią źle, gdzie jest błąd, dlaczego im to nie idzie. Nie wtrącam się, czasami może troszeczkę coś tam podpytam albo podpowiem, jak widzę, że robią fajne rzeczy i czegoś tam brak. Natomiast lubię to, kręci mnie to i tak jak mówię, moja ścieżka się układa tak jakby dwutorowo. Z jednej strony idę w kierunku rozwoju osobistego i budowania tej sieci wśród kobiet, natomiast z drugiej strony też mocno idę w ten marketing, w strategię, bo mnie to po prostu kręci. A trzecią rzecz co Ci się pochwalę dzisiaj, wiadomość z dzisiaj to zostałam członkiem takiego projektu badawczego i przez trzy lata będę pośrednio pracować dla fundacji Boscha w Niemczech.

#Udział w projekcie badawczym dla kobiet na emigracji

Super! 

Więc będę robić też dla kobiet, będę przeprowadzać takie badania, które pokażą w jakim kierunku powinny iść szkolenia, kursy i jakie digitalne narzędzia powinny otrzymać kobiety, żeby móc dalej działać na emigracji. Badanie jest skierowane do emigrantek, nie tylko polskich, jest to projekt międzynarodowy. Ja jestem chyba tylko jedyną Polką, reszta kobiet to Ameryka Łacińska, Syria, Rosja i chyba Bułgaria, więc nas tylko jest dziesięć, ale już czuję tą moc.

Ale to widzisz, kolejny raz kobiety, czyli kobiety to jest twoje przeznaczenie.

Gdzieś mnie zawołały, więc pobiegłam w tym kierunku.

Bardzo się cieszę, że powiedziałaś nam tyle cennych rzeczy, i jeszcze na koniec, jeżeli ktoś by potrzebował właśnie takiej konsultacji, takiej porady od ciebie, żeby po prostu ułożyć pewne rzeczy, ruszyć z kopyta, potrzebowałby takiej dawki motywacji, to gdzie Cię można znaleźć w sieci i pod jaką nazwą?

Dane kontaktowe do Ady

Można mnie znaleźć na LinkedIn’ie, można mnie znaleźć na Instagramie @adrianna_tomczak, można mnie znaleźć na Facebooku – Emigracja po sukces, oferta jest na blogu “Emigracja po sukces” w zakładce SKLEP. Ta oferta jest ograniczona do trzech takich najważniejszych rzeczy, czyli konsultacja audyt oraz konto na LinkedIn’ie. Natomiast tej współpracy jest więcej, wszystko zależy od tego jakie są potrzeby i czego ktoś oczekuje, także tutaj indywidualnie rozmawiamy. Rzeczywiście warto od tej konsultacji zacząć, bo to też nam  daje kierunek i wiem, że klientki są bardzo zadowolone, bo wiedzą właśnie jak teraz pewne rzeczy pokierować. To jest strasznie ważne, bo mnóstwo ludzi przeszło do online i ta konkurencja jest silna.

Jeżeli dobrze zaczniesz od początku i określisz fajnie tą swoją strategię, mądrze zaplanujesz, nie każdy krok, ale będziesz wiedzieć dokładnie, że to ta droga i, że są te wartości, te elementy, te cechy, tak trzeba zbudować tą markę, to ty możesz mocniej i szybciej ruszyć z miejsca. Widzę osoby, które były u mnie, zaczęły działać i widzę jakie fantastyczne efekty są tego, także zapraszam serdecznie.

Przyszłość bloga Emigracja po sukces

Również uwielbiam plany, strategie, dzisiaj podsłuchałam w rozmowie z Tobą, że masz stratega w talentach Gallupa, ja też mam w pierwszej piątce stratega, także popieram taką drogę, żeby chociaż przemyśleć, w którym kierunku chce się iść. Nie trzeba mieć jakichś konkretnych planów, ale żeby po prostu wiedzieć, w którą stronę się zmierza. Myślę, że to jest bardzo ważne, czasami jak ktoś spojrzy z boku na nasze działania, to też zupełnie widzi inne rzeczy, bo my czasami nie dostrzegamy zajęci tymi wszystkimi sprawami swoimi, Jak siedzimy głęboko w danym temacie, to czasami nie widzimy tego, co się dzieje dookoła. No i jeszcze na koniec zapytam, to będzie pytanie podchwytliwe… co dalej z blogiem? Bo ja liczę na jakąś reaktywację.

Tak, rzeczywiście ten blog troszeczkę teraz mniej działa, mniej piszę, jako, że zajęłam się tutaj innymi sprawami zawodowymi. Myślę jednak, że blog może nie w tym roku, ale przejdzie duży lifting. Być może zmienię nazwę, ale jeszcze z tym chodzę, myślę nad tym i zobaczymy, co tam dalej będzie.

#Polki na emigracji opowiedzcie swoją historię!

Jeżeli są kobiety i po wysłuchaniu tego podcastu, znajdą się kobiety, Polki na emigracji, które chciałyby się podzielić swoją historią, to ja jak najbardziej dam przestrzeń, udostępnię, pokażę, gdzie tylko będę mogła podam dalej. Jak najbardziej chciałabym dalej dawać w świat, więc jeżeli ktoś jest zainteresowany i chciałby opowiedzieć o swojej historii, ale też się zareklamować w jakiś sposób, bo oczywiście to też można potraktować biznesowo, to jak najbardziej zapraszam do opowiedzenia swojej historii. Oddam na weekend grupę we władanie, oddam tutaj przestrzeń na blogu, gdzie tylko będę mogła powiem o tym. Zachęcam bardzo gorąco wszystkie Polki na emigracji, wszystkie kobiety, może nie tylko kobiety, ale zachęcam tych wszystkich, którzy chcieliby o tym powiedzieć. Niech to idzie w świat, inspirujmy się, pomagajmy sobie nawzajem.

Zapraszam bardzo serdecznie. Polki na emigracji

Zakończenie odcinka podcastu “Czy Polki na emigracji są przedsiębiorcze?”

Rozmawiamy już ponad godzinę, więc myślę, że będziemy powoli kończyć. Serdecznie dziękuję Ci za rozmowę, że zgodziłaś się tutaj porozmawiać ze mną w moim podcaście, w moim nowym projekcie, życzę ci samych sukcesów na emigracji.

Bo emigracja jest po sukces.

Dokładnie! Polki na emigracji

Ja bardzo dziękuję za zaproszenie, że mocno Ci kibicuje, mówiłam Ci przed nagraniem i teraz też jestem pełna podziwu dla tego co robisz, dla Twojej przedsiębiorczości, dla Twojej energii i tej pasji życia, która przebija i na Instagramie i na Facebooku i z bloga i ze wszystkich twoich działań. Mocno Ci kibicuje! Idź tą ścieżką, bo naprawdę daje mnóstwo inspiracji innym i cieszę się, że wybrałaś właśnie podcast, bo to jest bardzo sympatyczne medium, które dociera do ludzi i myślę, że ma jeszcze długą i fantastyczną drogę przed sobą, także trzymam za Ciebie kciuki. Bardzo jeszcze raz dziękuję.

To ja dziękuję za te miłe słowa! Naprawdę, bardzo bardzo dziękuję.