fbpx

3: 10 rzeczy, które zaskoczyły w Niemczech

W tym odcinku podcastu przedstawię Ci 10 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Niemczech. Teraz po 8 latach życia tutaj, już te sprawy są dla mnie normalką, ale na początku trochę mnie zdziwiły. Jest takie powiedzenie: „co kraj to obyczaj” i wyjeżdżając za granicę lub podróżując, można to sprawdzić na własnej skórze.

Listen to “3: 10 faktów, które zaskoczyły w Niemczech” on Spreaker.

1: Niemcy to kraj federalny, co to oznacza w praktyce?

Jako pierwszą różnicę podam fakt, że Niemcy, a dokładnie Republika Federalna Niemiec jest państwem właśnie federalnym i składa się z 16 krajów federalnych oraz okręgów i gmin, a w praktyce oznacza to, że wiele decyzji nie jest podejmowanych centralnie. Poszczególne kraje związkowe posiadają nawet swoją własną konstytucję. Są to one oczywiście niższe rangą konstytucje od Ustawy Zasadniczej (czyli tej głównej niemieckiej konstytucji), jednak to zjawisko pokazuje skalę niezależności tych obszarów. Kraje związkowe decydują o szkolnictwie, policji, kulturze, mediach, ochronie środowiska w danym rejonie czy o architekturze miast swojego terytorium. 

System federalny jest doskonale widoczny w czasach pandemii koronawirusa, kiedy każdy kraj federalny (nazywany również z niemieckiego landem) wprowadzał inne zasady. Oczywiście zalecenia szły odgórnie, ale każdy land miał nieco inne odchylenia od tych ogólnych ustaleń. W praktyce wiązało się to z tym, że przekraczając granice danego landu, trzeba było przestrzegać zasad tam panujących, a co wiązało się z tym, że trzeba było śledzić, jak te obostrzenia odzwierciedlają się w danym landzie.

Kraj federalny “objawia się” również tym, że landy mają różne terminy dni wolnych od pracy. Obchodzone na Bawarii niektóre święta katolickie i dni wolne z ich okazji są pomijane np. w Berlinie. Tutaj dla przykładu podam święto Trzech Króli, które jest 6 stycznia. Zawsze trzeba mieć to na uwadze w pracy, jeżeli współpracuje się z osobami z innych landów. 

Może to dziwić, ale landy różnią się nawet systemem szkolnictwa! Każdy land decyduje o systemie szkolnictwa na swoim obszarze. Dlatego jest to bardzo mylące i nie do porównania z naszym polskim systemem.

SPRAWDŹ MÓJ PORADNIK
„PIERWSZE KROKI W NIEMCZECH”

 najważniejsze informacje na start

 praktyczne wskazówki

 platforma online

 w wersji do czytania i słuchania

 zbiór niezbędnych linków

2: Niemiecki program socjalny

Kolejną zaskakującą ciekawostką był dla mnie niemiecki system socjalny. Czasami mam wrażenie, że niektórym opłaca się tutaj bardziej nie pracować niż pracować i niemiecki system socjalny wspiera ich w tym nieogarnięciu. Jest bardzo dużo ulg dla osób bezrobotnych i dla osób, które korzystają z zasiłku socjalnego. Osoby korzystające z zasiłku mogę wyrobić sobie odpowiednią kartę, nazywa się to w Berlinie berlinpass, na którą mają szereg zniżek, tak naprawdę na wszystko! Na komunikację miejską, na wejścia na basen, do muzeów czy kin.

Pomoc socjalna w Niemczech jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. I to jest oczywiście super! Sama kiedyś skorzystałam z pomocy socjalnej w nauce języka niemieckiego, dzięki temu mogłam się skupić na nauce i kursach języka, po czym bez problemu znalazłam pracę i jestem ogromnie wdzięczna, że niemieckie państwo wspiera w ten sposób swoich obywateli.

Jednak jest jedno ALE. System opieki socjalnej jest bardzo często nadużywany i wykorzystywany. Życie na zasiłku stało się dla niektórych po prostu sposobem na życie. Niektórzy żyją na Harz IV, bo tak nazywa się ten zasiłek, całymi latami. Jeszcze inni pobierają zasiłek, a pracują na boku na czarno, przez co urzędy nie widzą ich dochodów. Przez to dochodzi do marginalizacji takich osób. Wszyscy wiedzą, że system jest nadużywany i korzystanie z pomocy socjalnej jest społecznie piętnowane, a szkoda, bo uważam, że można dzięki temu stanąć na nogi, znaleźć fajną pracę lub zmienić branżę.

Trochę brakuje w tym wszystkim kontroli, niestety. O dziwo, bo w Niemczech jest ogólnie bardzo dużo kontroli. Mimo tego, że biurokracja wokół pomocy socjalnej to jakiś kosmos, to ludzi i tak się nie upilnuje i wykorzystują ten system. Niestety muszę powiedzieć, że jest wykorzystywany w dużej mierze przez obcokrajowców, w tym Polaków również. Może o tym innym razem!

3: Organizacja życia społecznego

Następnym punktem, na którym się skupię, jest organizacja życia społecznego. My w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do większego lub mniejszego, ale jednak chaosu. Wiemy, że co chwilę coś nie działa, coś się rozkraczy i jest to dla nas normalne. Od polskich paradoksów kipią portale z memami. 

Komunikacja wizualna i jej spójność

Dlatego, gdy przyjechałam do Monachium i zobaczyłam, jak działa komunikacja miejska, jak to jest wszystko dograne i logicznie rozłożone, to byłam pod dużym wrażeniem. Zawsze jak opowiadam o komunikacji moim znajomym, mówię, że łatwiej zgubić mi się w polskim mieście niż w Niemczech. Tutaj każda stacja metra jest tak rozpisana, jest tak dobrze oznaczona, na każdym przystanku są mapy, jeżeli coś się zmienia, to jest to zakomunikowane tak, że na pewno to zauważysz i trudno się zgubić!

Komunikacja wizualna i jej spójność to mistrzostwo! Nie musisz znać języka, a i tak wszystko zrozumiesz! Na stacjach są strzałki, obrazki, jeżeli jest zmiana peronu, bo jeden jest w remoncie, to masz nawet na podłodze narysowane ślady butów, w którym kierunku trzeba iść! Uważam, że jest to mistrzostwo! Na studiach wiele razy zajmowaliśmy się komunikacją wizualną, ponieważ jest to istotna część życia społecznego, a co za tym idzie również socjologii. W komunikacji wizualnej najważniejsze jest przekazanie komunikatu obrazowo. Treść obrazkowa jest bardziej zrozumiała i powinna szybciej trafić do odbiorcy niż jakikolwiek inny komunikat w formie słownej. W takim kraju jak Niemcy, w którym jest wielu obcokrajowców, jest to po prostu bardzo praktyczne i potrzebne.

Biurokracja w urzędach

W Niemczech mamy do czynienia również z dużą organizacją społeczną. Czasami się śmieje, że Niemcy działają jak dobrze naoliwiona maszyna. Tutaj wszystko ma swoją funkcję. I wszystko, jak np. wyżej wspomniana komunikacja wizualna, służy temu, by ułatwiać życie społeczne. Może kogoś przeraża, to co powiem, ale organizacja w urzędach również ułatwia nam życie. Ja wiem, że niemiecka biurokracja jest straszna. Jednak weźmy pod uwagę fakt, ile ludzi żyje w tym kraju, z ilu krajów pochodzą ci ludzie i jakie mamy możliwości pomocowe i ile można załatwić. Naprawdę myślę, że to wszystko ma sens.

Bardzo sobie to cenię, że na każdy przypadek jest procedura. Dzięki temu przynajmniej wiem, co mam robić w danej sytuacji. Niemcy mają procedurę już chyba na wszystko. Przyjechałaś z końca świata i nie masz dyplomu ze swojej uczelni, bo zginął w pożarze podczas wojny? Na to również jest procedura i będziesz wiedziała, co z tym zrobić. My jako obywatele UE mamy jeszcze o niebo łatwiej, dlatego że wiele praw zostaje ujednoliconych dla całej Europy. Chociażby dyplomy z uczelni wyższych, nasze polskie prawo jazdy i wiele wiele innych.

4: Ogrom oferty kulturalnej i dostęp do kultury

Jeżeli przedstawiam rzeczy, które zaskoczyły mnie w Niemczech, to muszę wymienić ogrom oferty kulturalnej i dostęp do niej. Już mówiłam o zniżkach dla tych najbiedniejszych, którzy w ramach obniżek cen mają dostęp do muzeów czy kin. Korzystanie z kultury w Niemczech i branie w niej udziału to dobro podstawowe każdego obywatela!

Muzea i historia miast

Szczególnie wyróżnię tutaj muzea! Niemieckie muzea są po to, by do nich przyjść i coś przeżyć, zobaczyć, podotykać, często są interaktywne! Mają bogatą ofertę dla dzieci. To nie są budynki, w których trzeba być cicho i poważnie, tylko ma być właśnie głośno, wesoło i gwarno. W Berlinie można znaleźć muzeum z każdej dziedziny zainteresowań, co jest dla mnie również fascynujące! O niektórych muzeach w ogóle nie miałam pojęcia, że mogą istnieć. A ceny ze wejście wcale nie są wygórowane, przynajmniej moim zdaniem. A do niektórych, w konkretne dni można wejść nawet za darmo.

Jako amatorski fan historii muszę również powiedzieć o dbaniu o historię niemieckich miast. Widać to zwłaszcza w Berlinie, gdzie historia tego miasta wydziera się z każdego jego zakamarka! Historia danego miejsca jest podkreślona tabliczkami, które informują, co było tutaj wcześniej, jak to miejsce wyglądało i jakie pełniło funkcje. Widać to po odrestaurowanych zabytkach oraz odnowionych kamienicach i budynkach. O historię się tutaj bardzo dba i wprowadza ją do architektury miasta. Naturalnie łączy się ją z nowoczesną architekturą i innymi nowoczesnymi rozwiązaniami.

Jeżeli jesteśmy przy kulturze, to powiem tylko, że wiele rozrywek jest dostępnych za darmo! Jak już mówiłam, do niektórych muzeów można wejść za darmo w konkretne dni, ale jest również wiele wydarzeń sportowych organizowanych np. w parkach, w których można brać bezpłatny udział. W Berlinie jest tego mnóstwo i w sieci znajdziecie wiele map interaktywnych, które ułatwią wybór i obiecuję napisać o tym kiedyś artykuł na mojego bloga, ale temat wydaje mi się tak obszerny, że potrzebuję dodatkowej motywacji! Możecie pisać do mnie na Instagramie, czy by Was to zainteresowało.

Biblioteki i VHS

Wspomnę tutaj jeszcze o bibliotekach, o których już mówiłam w podcaście. Karta do bibliotek kosztuje w Berlinie 10 euro rocznie, a mają bardzo bogatą ofertę – od książek, po kursy online, wypożyczanie sprzętu do czytania i pracy, po muzykę, filmy i gazety. O bibliotekach jednak już mówiłam i nie chce się powtarzać.

Muszę, bo się uduszę, jeszcze powiedzieć o VHS, czyli szkołach dla dorosłych, które oferują kursy z każdej dziedziny. Ja już kilkakrotnie korzystałam z ich oferty i serdecznie polecam. To dobra szansa na zrobienie, chociażby kursu języka obcego w przystępnej cenie. 

5: Zieleń w miastach

Fenomen zielonych miast musiał się tutaj znaleźć, jeśli opisuję rzeczy, które zaskoczyły mnie w Niemczech. Cieszy mnie to, że w miastach dba się o miejsca zielone. Dba się o parki i nawet pomiędzy zwykłymi blokami mieszkalnymi jest pas zieleni. Każdy zielony skrawek ziemi dostaje zaraz znak z sową, co oznacza, że jest to teren pod ochroną (uwaga hiperbolizacja: oczywiście nie każdy, ale bardzo często). Tutaj naprawdę się o to dba i myśli o tym.

Dzięki temu, mimo że w Berlinie jest bardzo dużo ludzi, aż tak nie czuć tej ciasnoty. W każdej dzielnicy jest przestrzeń do spacerów, biegania i jeżdżenia na rowerze. W weekendy parki są oczywiście zapchane i to nie ulega wątpliwości, ale mnie to cieszy, że ludzie tak chętnie korzystają z tego dobrodziejstwa. Kiedyś czytałam fajny artykuł o przestrzeniach miejskich, w którym było właśnie stwierdzenie, że parki są bardzo ważne dla miast, bo są ogrodem i balkonem dla tych, którzy tego nie mają. I w stu procentach się zgadzam! Parki i tereny zielone to nasz wspólny ogród i wspólny balkon i każdy jest w nim mile widziany.

6: Brak zakazu picia alkoholu w miejscach publicznych

No i fakt szósty, na który wszyscy czekają, czyli brak zakazu picia alkoholu w miejscach publicznych. W Niemczech można normalnie pić piwo podczas spacerów, siedzeniu w parkach czy nad jeziorem! Ma to oczywiście swoje plusy i minusy.

Plusem jest to, że mamy więcej swobody i nie ma jakiś głupich mandatów za picie piwa w miejscu publicznym, czyli np. siedząc nad rzeką. Zamiast siedzenia w ogródkach piwnych można zrobić sobie spacer po mieście, można spokojnie otworzyć puszkę piwa do grilla w parku i nie ma z tym większego problemu. Minusem jest jednak to, że ludzie robią sobie imprezki w parkach i zostawiają po sobie bardzo dużo śmieci w miejscach publicznych. 

Czy jestem za, czy przeciw? Chyba za, bo ogólnie zawsze jestem za pozwalaniem niż zakazywaniem. Wydaje mi się jednak, że tutaj dużo zależy jednak od mentalności społeczeństwa. Nie wiem, jak takie pozwolenie mogłoby przyjąć się w Polsce, chociaż oczywiście ludzie i tak piją w miejscach publicznych i ten zakaz jakoś ich nie obchodzi. Nie wiem, jak wpłynęłoby to na przestrzeń publiczną polskich miast. Może wcale, a może znacznie, kto wie. Napiszcie mi koniecznie na poście na Instagramie dotyczącym tego podcastu lub tutaj na blogu, co Wy na ten temat myślicie.

7: Ludzie i ich różnorodność

Jeżeli przedstawiam Ci rzeczy, które zaskoczyły mnie w Niemczech, to muszę powiedzieć o ludziach i ich różnorodności. W Niemczech zaskoczyło mnie to, jak wiele kultur i narodów można spotkać na ulicach! W Berlinie to już jest cały świat, ale Monachium daleko od Berlina nie odbiega. Niemcy to prawdziwe multi-kulti. Dzięki tej różnorodności ludzie mają tutaj więcej luzu i nie przejmują się tak innymi, jak my w Polsce. Widać, że toleruje się tutaj wszystkie odmiany stylów życia i mało co może tutaj zaskoczyć społeczeństwo. Kolorowe stroje, szalone przebrania, wykwintne makijaże, chodzenie na boso zimą — to wszystko jest normalne i nikogo to nie rusza. Mam wrażenie, że w Niemczech ludzie są bardziej spokojni i radośni. Może ma na to wpływ stabilność i brak troski o jutro? Bardzo możliwe. Społeczność tutaj jest również bardzo pomocna, więc jak zgubisz się w środku miasta, to wal śmiało, na pewno ktoś Ci pomoże. 

Niemieckie ulice są pełne starszych ludzi i seniorów czy seniorek, którzy biorą aktywny udział w życiu społecznym. Są ich pełne siłownie, restauracje i kawiarnie. Mnie to naprawdę zaskoczyło! W Polsce nie widać tak starszych ludzi w życiu codziennym, widać starszą panią, która robi zakupy w Biedronce, ale nie widać tych ludzi aktywnie korzystających z miasta. Jak poszłam w Niemczech pierwszy raz na siłownię, to byłam w szoku, bo tam praktycznie większość to były osoby starsze i tak fikające, że ja się przy nich chowałam. 🙂

8: Ceny za niektóre usługi

Zaskoczyło mnie jeszcze jedno, albowiem ceny za niektóre usługi. I nawet nieporównywanie tych cen do cen w Polsce, bo to nie ma sensu, ale porównanie ogólnie danej usługi w hierarchii innych usług, już tak. Zaraz wytłumaczę, o co mi chodzi. 

Przykładem niech będzie tutaj przejazd pociągiem. W Polsce jest to jedna z najtańszych opcji komunikacji międzymiastowej, w Niemczech jedna z najdroższych! Ceny biletów na pociąg potrafią być szalooooone! Koszt biletu lotniczego do innego kraju to czasami bagatela 15 euro, zresztą między Berlinem a Monachium to około 30 euro, a przejazd między Berlinem a Monachium pociągiem ponad 100! Może przez to, że zawsze byłam przyzwyczajona do tego, że pociągi najbardziej się opłaca, to mnie to ciągle niezmiennie dziwi. I nie mam pojęcie, z czego to wynika, jak wiecie, to dajcie znać.

9: Niemcy i ich podejście do pracy

Chciałam, jako dziewiąty punkt, jeszcze powiedzieć słówko o Niemcach jako społeczności. W poprzednim podcaście mówiłam o ich rytuałach, umiejętności small talku i budowania kapitału ludzkiego. Na początku bardzo mnie to zdziwiło i w sumie zazdroszczę im tego. Mam nadzieję, że się tym od nich z czasem zarażę. Nie będę się powtarzała, więc zapraszam do poprzedniego odcinka, a dzisiaj opowiem o podejściu Niemców do pracy. Tylko pamiętajcie, że takie uogólnienia dzieli się zawsze przez dwa. To samo dotyczy Polaków, to samo Niemców. Nie da się określić, że cała narodowość jest jakaś, ale bierze się pod uwagę cechy ogólne i najczęściej spotykane. Mam wrażenie, że praca dla Niemców jest bardzo ważnym elementem życia. Praca nie jest jednak celem samym w sobie. Niemcy pracują po to, by realizować swoje podróże bądź inne hobby. W Polsce niestety pracujemy w większości po to, by mieć za co żyć. 

Uważam, że Niemcy są bardzo pracowici, taka jest moja opinia. Niemcy bardzo szanują swoją pracę i bardzo dużo pracują oraz podchodzą do niej na maksa poważnie. Potrafią się jej poświęcić, jeżeli przyświeca im cel, który dzięki tej pracy osiągną. Często prześwieca im jakiś cel albo odkładają na emeryturę, żeby mieszkać w innym państwie o łagodnym klimacie. Praca to dla nich cel do realizacji innych rzeczy. Też macie takie wrażenie czy tylko ja tak mam? Dajcie znać w komentarzu na Insta lub tutaj pod postem!

Często słyszę, że mówi się o Niemcach, że są zimni i zdystansowani. Ja na swojej drodze spotkałam jednak wielu ciepłych, uprzejmych i pomocnych Niemców, którzy w wielu kwestiach mi doradzili i pomogli. Nawet w pracy mam dziewczyny, które naprawdę o mnie walczyły, jak miałam dostać umowę i stały za mną murem. Może mam pozytywne nastawienie przez to, że mam takie fajniejsze doświadczenia. Jestem otwarta na dyskusje, jeżeli macie inne podejście, to mi napiszcie.

10: Inne podejście do marketingu

Jako o wisience na torcie opowiem Ci o różnicach w podejściach marketingowych, dlatego że to moja specjalizacja i jest to bardzo ciekawe. To moja pasja i chętnie się tym z Tobą podzielę.  

Case kampanii reklamowej „Absolutna satysfakcja albo zwrot pieniędzy”

Po pierwsze kampanie reklamowe powinny być dostosowane do mentalności danego społeczeństwa. Widzieliśmy to idealnie na przykładzie marki Lidl. Widzieliśmy, co stało się w Polsce, gdy wprowadzono słynną akcję „Absolutna satysfakcja albo zwrot pieniędzy”, która polegała na oddawaniu produktów marki własnej Lidla, jeżeli nam nie zasmakowały. Warunkiem było jedynie przeniesienie opakowania po podanym produkcie, a Lidl obiecał zwrot pieniędzy za dany produkt. Nie docenił jednak specyfiki zachowań polskiego konsumenta. Wyobraźcie sobie, że ta kampania w Niemczech trwała bardzo długo i była swego czasu flagową kampanią marki Lidl. Ja pamiętam ją jeszcze z Monachium, potem widziałam plakaty w Berlinie. A w Polsce zadziała się jakaś katastrofa.

Tutaj marketingowcy kompletnie nie wzięli pod uwagę mentalności społecznej. W Polsce, jeżeli możemy dostać coś za darmo, to z tego korzystamy! W Niemczech niekoniecznie. Do niemieckiego klienta nie trafiają promocje czy obniżki cen, nowości. Tutaj trzeba zadziałać inaczej. Dlatego wchodzenie polskich przedsiębiorców na niemiecki rynek (i odwrotnie) jest takie fascynujące i trzeba podejść do tego z pomysłem i dlatego odbiór tej kampanii Lidla był tak skrajnie różny w dwóch sąsiadujących sobie krajach.

Dostrajanie się marketingu do trendów społecznych

Jednak jak już mówimy o Lidlu, chociaż nie jest to żadna reklama, jest to po prostu dobry przykład. Wspomnę jeszcze o dostosowywaniu się sklepów do trendów społecznych. Polskie filie Lidla i innych marek oczywiście również, ale mówię o Lidlu, dlatego że mam porównanie, Biedronki nie ma w Niemczech. Mam nadzieję, że to zrozumiecie. Marki w Polsce idealnie dostosowują się do panujących trendów. Jeżeli jest trend diety wegańskiej, trend eko, bio itd. to na sklepach pojawiają się produkty wegańskie oraz całe regały żywności ekologicznej i roślinnej. I to widziałam w Polsce praktycznie w każdym markecie.

W Niemczech takie produkty oczywiście są dostępne, ale w specjalistycznych marketach. Na półkach sklepowych w Lidlu koło mnie pojawiły się dopiero w 2020 roku i to w postaci tofu i kilku produktów zastępujących mięso, typu wegańskie kotlety czy mięso mielone. I tyle. Nie ma całych półek produktów i wielkich kampanii promujących to. W Lidlu takim pierwszym lepszym koło mnie nie ma nawet ciecierzycy w puszce, Lidl jest tutaj zwykłym marketem z podstawowymi produktami. Nie ma tutaj nic wymyślnego, a polski Lidl ma tyle produktów, że naprawdę zazdroszczę.

Może Was zaciekawiłam i zapytacie dlaczego? Ano dlatego, że społeczności inaczej reagują na zmiany. Niemcy żyją w trybie rytuałów, lubią to, co dobre, znane i zazwyczaj całe życie są fanami jednej marki. Polacy szybko reagują na nowości, chętnie korzystają z promocji i rabatów oraz często kierują się ceną. Dlatego marki zawsze dostrajają się do trendów społecznych. W Niemczech dla żywności ekologicznej czy wegańskiej są osobne, wyspecjalizowane w tym markety. I do takich zwykłych marek typu Lidl, Netto, Norma czy Penny pewne nurty dochodzą po prostu wolniej i zmiany wprowadzane są stopniowo.

Opakowania produktów

Rzeczy, które zaskoczyły mnie w Niemczech to również opakowania i brak dostępności niektórych produktów w pojedynczych sztukach. Nie w każdym markecie w Niemczech kupisz pojedynczej sztuki np. loda w upalny dzień. Musisz kupić paczkę pięciu albo od razu dziesięciu! Tutaj akurat nie mam pomysłu, dlaczego tak jest. Widocznie bardziej im się to opłaca, jest to dość tanie. Nie wiem. W Berlinie już w wielu sklepach latem widziałam takie osobne lodówki przy kasie z pojedynczymi sztukami lodów, ale w niektórych nadal nie.

Zbliżając się do końca, powiem Ci o jednym dziwnym produkcie, który zaskoczył mnie najbardziej w Niemieckich sklepach. Są to parówki w słoiku! Parówki można kupić tutaj w słoiku. I powiem Ci szczerze, że do tej pory tego nie jadłam i już nie zjem. Zawsze jak to widzę w sklepie, to moja głowa wybucha!

Miejsca samoobsługowe w Niemczech

Jeżeli jesteśmy już przy marketingu, to muszę jeszcze wspomnieć o miejscach w pełni samoobsługowych. W Berlinie widzę tego mniej, ale w Monachium nawet gazety stały w takich pojemnikach na ulicy, które się otwierało, zabierało gazetę i wrzucało monetę. Lub jechało na pole z dyniami, widziałam też z tulipanami i można było zebrać sobie daną roślinę i przy wyjściu z pola stoi skarbonka, do której wrzuca się pieniądze za towar. Miejsca całkowicie samoobsługowe, bez osoby, która by to wszystko kontrolowała. A teraz powiedz mi, czy wyobrażasz sobie coś takiego w Polsce?

Interesuje Cię temat marketingu w zależności od danej kultury? Chętnie mogę się tym z Tobą dzielić, bo uwielbiam ten temat i jak często zauważam takie różnice i mogę dać o tym znać.

ZAPISZ SIĘ NA MIGRACYJNY NEWSLETTER:

.

WIĘCEJ POSTÓW W TEJ KATEGORII:

0 KOMENTARZY

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

podcastu kroniki migrantki możesz słuchać:

KUP MÓJ PORADNIK ⮧

O MNIE ⮧

Cześć! Jestem Martyna — autorka tego bloga i podcastu “Kroniki migrantki”. Z zawodu jestem socjolożką i dziennikarką, a z zamiłowania Migrantką. Jeżeli chcesz usłyszeć, że na emigracji wszystko jest piękne i kolorowe, to jesteś w złym miejscu. Swoim blogowaniem pokazuję życie w Niemczech bez ściemy. Więcej o mnie! –>

ZAPISZ SIĘ NA MÓJ NEWSLETTER ⮧

.

OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE ⮧

OBSERWUJ MNIE NA FACEBOOKU ⮧